Select An AI Action To Trigger Against This Article
Badania pokazują, że Polacy, jak wiele innych nacji, pytani o to, czy ich zdaniem należą do klasy średniej — odpowiadają twierdząco. To jednak subiektywne odczucia. A co, gdy spróbować je przełożyć na konkretne kwoty? Okazuje się, że — w zależności od regionu — kilka tysięcy złotych na rękę może uprawniać do wejścia do tego grona.
Dużo zależy jednak też od tego, czy jesteś singlem, czy żyjesz w związku, a także od tego, czy i ile potomstwa posiadasz. Podjęliśmy rękawice i wyliczyliśmy te kwoty dla całej Polski, korzystając z nowej metodologii niemieckich naukowców.
Tak wygląda klasa średnia w Polsce
Oczywiście mamy świadomość, że dochody to nie jest jedyny wyznacznik klasy średniej. Warto pamiętać, że czasami kluczem może być kapitał. Można bowiem zarabiać niewiele, ale mieć przy tym kilka nieruchomości. W takich przypadkach przyjęta do obliczeń definicja jest niedoskonała (więcej o metodologii przeczytasz poniżej).
Na poniższej mapie prezentujemy przedziały dochodów, które uprawniają do miana klasy średniej w każdej gminie w Polsce. Co istotne, chodzi tu o łączny dochód gospodarstwa domowego "na rękę". Wliczamy tu wszystkie jego źródła: wynagrodzenie za pracę, dochody z wynajmu, emerytury, 800 plus i inne świadczenia oraz każdy pieniądz, który regularnie wpływa do domowego budżetu.
Jak czytać mapę? Wystarczy najechać na interesujący nas samorząd. Po kliknięciu (na smartfonie) lub najechaniu myszką (komputer) rozwinie się tabelka z danymi. Z niej dowiemy się, jak wygląda przedział dochodów, który predestynuje do klasy średniej w tej konkretnej gminie. Osobny dla singla, pary oraz rodzin z jednym, dwójką, trójką lub czwórką dzieci. Możesz też w lewym górnym rogu grafiki wybrać swoją gminę z listy.
Co wynika z oszacowanych przez nas danych? Singiel w Warszawie powinien zarabiać między 5,2 a 9,8 tys. zł, by móc nazywać się przedstawicielem klasy średniej. Rodzina z dwójką małych dzieci powinna już z kolei mieć dochód między 11 a 20,5 tys. zł miesięcznie, by móc aspirować do tego miana.
Z danych niemieckich naukowców wynika, że z reguły do takiego grona należy nieco ponad połowa populacji na danym terenie. Potwierdzają to zresztą dane unijne. Eurostat oszacował polską klasę średnią na nawet 68 proc. populacji.
Zobacz także: Polska klasa średnia jedną z większych w Europie. Sprawdź, czy do niej należysz
Wróćmy jednak do naszych szacunków. Na mapie doskonale widać najbogatsze regiony kraju. To w nich stosunkowo najtrudniej o miano "średniaka". Oprócz Warszawy i okalających ją gmin wyróżniają się jeszcze dwa "ośrodki bogactwa".
Pierwszy to Dolny Śląsk, a konkretniej zagłębie miedziowe. W gminie Jerzmanowa mediana wynagrodzeń jest nawet wyższa niż w Warszawie. W czołówce znajdują się również Lubin czy Głogów. Wyróżnia się też pobliski Wrocław i sąsiednie gminy, takie jak Kobierzyce, Siechnice czy Czernica.
Z kolei na południu kraju zdecydowanie najlepiej zarabia się w Krakowie i okolicach. Tu też da się zauważyć na mapie ciemny kolor, który odpowiada stosunkowo najwyższym zarobkom na rękę.
Różnice w metodologii
Do tej pory przy wyliczeniach dotyczących przynależności do klasy średniej opieraliśmy się na definicji OECD. Zakłada ona, że reprezentant tej grupy musi zarabiać od 75 do 200 proc. mediany wynagrodzeń.
Problemu nie ma w przypadku jednoosobowych gospodarstw domowych lub par bez dzieci. Tu sprawa jest prosta — dwie dorosłe osoby zarabiają, więc zakwalifikowanie ich do odpowiedniej warstwy społecznej jest stosunkowo łatwe. Wystarczy wziąć pod uwagę ich zarobki.
Schody zaczynały się w przypadku rodzin. No bo przecież dzieci nie zarabiają, ale — mówiąc brutalnie — generują koszty. W tym przypadku do gry wchodził tzw. medianowy dochód rozporządzalny netto w przeliczeniu na członka gospodarstwa domowego.
W olbrzymim skrócie — naukowcy ustalili, że taką sytuację najlepiej opisuje równanie, w którym łączny dochód gospodarstwa domowego dzielony jest przez pierwiastek z liczby członków rodziny. Brzmi skomplikowanie? Tak.
Naukowcy z Instytutu Niemieckiej Gospodarki w Kolonii stworzyli specjalny kalkulator, który definicję OECD nieco upraszcza, ale też rozbudowuje.
Poniżej wyjaśniamy, w jaki sposób i liczymy, co to oznacza dla zarobków Polaków. Mówiąc najbardziej wprost: ile trzeba zarabiać, żeby należeć do klasy średniej w poszczególnych polskich gminach.
Gdyby całą Polskę potraktować jednakowo, to w przypadku singla mogłoby wystarczyć już nawet 4 tys. zł na rękę, ale w wielu miejscach będzie to zdecydowanie zbyt mało.
Ekonomiści z Kolonii swój kalkulator oparli o dane dla niemieckiej gospodarki. My skupimy się na tym, co dzieje się po naszej stronie Odry. Z pomocą przychodzą tu dane publikowane przez Główny Urząd Statystyczny, które pokazują rozkład wynagrodzeń w podziale na poszczególne gminy.
Zanim jednak przejdziemy do rzeczy, musimy wyjaśnić metodologię. Niemcy przyjęli następujące założenia. Po pierwsze ich zdaniem singla do klasy średniej kwalifikują zarobki między 80 a 150 proc. mediany. To znacznie węższe grono niż w przypadku definicji OECD (tam było to między 75 a 200 proc.).
Po drugie zdaniem Niemców nie można zakładać, że w przypadku mieszkającej wspólnie pary dochody automatycznie muszą być podwojone. Tu do gry wchodzi tzw. koncepcja ważenia potrzeb.
"Uwzględnia ona fakt, że życie staje się bardziej opłacalne, gdy kilka osób mieszka razem oraz że dzieci potrzebują mniej pieniędzy niż dorośli" — czytamy w publikacji Instytutu Niemieckiej Gospodarki, która ukazała się pod koniec marca. Przy czym co innego dziecko w wieku 16-17 lat, a co innego dziecko 4-letnie.
Mówiąc obrazowo: większa liczba osób w domu pozwala na pewne logiczne oszczędności. Dwuosobowe gospodarstwo nie zużywa przecież dwa razy więcej ciepła, a na obiad nie trzeba gotować dwóch garnków zupy. To chyba dość oczywiste założenie.
Właśnie dlatego ekonomiści z Kolonii każdemu kolejnemu członkowi rodziny przypisują konkretne wagi.
"Pierwsza osoba dorosła ma współczynnik 1, każdy dodatkowy członek gospodarstwa domowego w wieku powyżej 14 lat otrzymuje współczynnik 0,5, a dzieci w wieku poniżej 14 lat — współczynnik 0,3" — czytamy w opracowaniu. To klucz do naszych wyliczeń.
Para bez dzieci musi zatem zarabiać 1,5 razy tyle, co singiel, by być na takim poziomie jak on. W przypadku małżeństwa z przedszkolakiem będzie to łączny współczynnik 1,8 (1 plus 0,5 plus 0,3), a w przypadku rodziny z dwójką małych dzieci i 16-latkiem — 2,6 (1 plus 0,5 plus 0,3 plus 0,3 i plus 0,5).
W naszych kalkulacjach przyjęliśmy konkretny model. Oszacowaliśmy przedziały dla singla, małżeństwa bez dzieci oraz rodzin z jednym, dwójką, trójką i czwórką dzieci. Dla uproszczenia w każdym z wymienionych modeli przyjmowaliśmy dzieci do 14. roku życia (czyli nadawaliśmy im wagę 0,3).
Autor: Jakub Ceglarz, dziennikarz Business Insider Polska
Współpraca graficzna: Michał Rogalski, dziennikarz danowy Onetu