Select An AI Action To Trigger Against This Article
Fronty się zaostrzają, a tempo eskalacji gwałtownie rośnie. Po tym, jak na początku tygodnia Stany Zjednoczone podniosły cła na chińskie towary do 104 proc., Chiny uderzają teraz z pełną siłą: od czwartku Pekin nakłada cła w wysokości 84 proc. na towary amerykańskie — znacznie więcej niż pierwotnie ogłoszone 34 proc. Trump również nie zamierza tego lekceważyć — w środę wieczorem ogłosił, że podnosi cła na chińskie towary do 125 proc., jednocześnie zarządził 90-dniową przerwę w stosowaniu podwyższonych ceł dla innych państw.
Co oznacza ten dramatyczny zwrot w konflikcie gospodarczym między dwoma supermocarstwami? I jak daleko Xi Jinping jest gotowy się posunąć? Oksfordzki ekonomista George Magnus wyjaśnia, co kryje się za strategią Pekinu — i dlaczego świat powinien spodziewać się najgorszego.
Według George'a Magnusa, który prowadzi badania i wykłada w Centrum Chińskim Uniwersytetu Oksfordzkiego, Państwo Środka nadal dysponują szeregiem skutecznych instrumentów.
— Chiny mogłyby oczywiście nałożyć kolejne cła na import o wartości 140 mld dol. (543 mld zł), ale nie miałoby to żadnego dodatkowego wpływu — podkreśla.
Zamiast tego możliwe są ukierunkowane działania przeciwko amerykańskim firmom, ograniczenia importu produktów rolnych lub ograniczenie współpracy w walce z fentanylem.
Chiny mogłyby podjąć działania przeciwko amerykańskiej własności intelektualnej, utrudnić eksport usług i zaostrzyć środki przeciwko amerykańskim firmom
— kontynuuje Magnus.
Pekin prawdopodobnie podejmie "działania dotyczące konkretnych firm, niekoniecznie ogólne działania przeciwko wszystkim towarom handlowym".
Prezydent USA Donald Trump podniósł cła na chińskie towary do 104 proc. — a zatem jest w pełni zaangażowany w eskalację.
Dlaczego Chiny nie ustąpią?
Kwestia ustępstw ma przede wszystkim podłoże kulturowe i polityczne. Magnus wyjaśnia, że obecna strategia Chin polega na "stanowczym przeciwstawianiu się temu, co nazywają jednostronnym zastraszaniem". Celem jest "zachęcenie innych krajów do działań odwetowych, a następnie zmuszenie Trumpa do powrotu do stołu negocjacyjnego".
Chiński rząd zdaje sobie sprawę, że konflikt jest bolesny ekonomicznie — ale "Chiny wyraźnie chcą wygrać ten konflikt handlowy". Z politycznego punktu widzenia "Chiny będą walczyć do końca, jeśli USA nadal będą upierać się przy złej ścieżce", mówi Magnus, odnosząc się do oficjalnych oświadczeń Pekinu.
Jakie globalne konsekwencje miałaby dalsza eskalacja?
Konsekwencje przedłużającej się eskalacji byłyby znaczące. Magnus ostrzega przed poważnymi konsekwencjami. — Jeśli obecne cła nie zostaną wkrótce wycofane, chiński eksport do USA może spaść nawet o 50 proc. w ciągu najbliższych dwóch do trzech lat — . Miałoby to globalne konsekwencje. — Reszta świata, zwłaszcza UE, musi przygotować się na falę przekierowanego chińskiego eksportu, oprócz tych, na które już reagujemy — zaznacza ekspert.
Co więcej, globalna gospodarka może ucierpieć jeszcze bardziej. — Możliwa jest recesja w USA lub przynajmniej gwałtowne spowolnienie gospodarki — a to nieuchronnie rozleje się na gospodarkę światową — ostrzega Magnus.
Czy można znaleźć rozwiązanie dyplomatyczne?
Rozwiązanie dyplomatyczne nie zostało jeszcze wykluczone. Magnus podkreśla, że "ani USA, ani Chiny tak naprawdę nie chcą ani nie mogą pozwolić sobie na totalną wojnę handlową".
Nadal uważa, że możliwe jest osiągnięcie kompromisu w dalszej części roku. — Obie strony mają wspólny interes w tym, by nieco się wycofać. Byłoby wystarczająco dużo miejsca na negocjacje — ocenia. Jednak czas na dyplomację jeszcze nie nadszedł — a kiedy nadejdzie, "nie jest jasne, kto będzie miał silniejsze karty".
Jak to się skończy, jeśli spirala eskalacji będzie postępować w ten sposób?
Magnus ostrzega przed kontynuacją eskalacji.
Jeśli żadna ze stron się nie wycofa, handel nie będzie jedynym obszarem, w którym pojawią się problemy. Konflikt może łatwo rozprzestrzenić się, na przykład na Tajwan i inne obszary wrażliwe pod względem bezpieczeństwa
— podkreśla ekspert.
Sytuacja może stać się "bardzo niebezpieczna", dlatego Magnus ma nadzieję, że "uda się osiągnąć przynajmniej przejściowe porozumienie".