Wołodymyr Zełenski w pierwszej połowie kwietnia poinformował, że po stronie Rosji walczą nie tylko północnokoreańscy, ale też chińscy obywatele. Ukraiński prezydent powiadomił o co najmniej 155 żołnierzach z chińskimi paszportami. Dwaj pojmani mężczyźni przyznali, że nie mają żadnego związku z władzami w Pekinie, a na front trafili po podpisaniu umowy z Rosją. Z ustaleń agencji Reutera wynika, że wszyscy Chińczycy, którzy walczą przeciw Ukrainie, to najemnicy. W pobliżu znajdowali się jednak też chińscy oficerowie. Za zgodą przedstawicieli Moskwy i Pekinu obserwowali działania wojenne i wyciągali wnioski. Prof. Marcin Jacoby w rozmowie z "Faktem" zaznacza, że dla Chińczyków to okazja do przeszkolenia armii z realiów współczesnej wojny. A dla Rosji? Słowo klucz to "partnerstwo".

Chińscy obywatele walczą w wojnie przeciwko Ukrainie. "To najemnicy"

"Mamy dokładne informacje o ponad 150 obywatelach Chin, którzy brali udział w wojnie przeciwko Ukrainie prowadzonej przez Rosję. Wiemy, że rzeczywista liczba jest wyższa" — napisał w środę (9 kwietnia) Zełenski. W tym samym dniu ukraińskie służby przeprowadziły rozmowy z dwoma chińskimi jeńcami schwytanymi w obwodzie donieckim.

W poniedziałek (14 kwietnia) ujęci obywatele Chin wzięli udział w konferencji prasowej w Kijowie, podczas której opowiedzieli o okolicznościach mobilizacji. Wyznali, że podpisali kontrakty na udział w wojnie po stronie Rosji przez pośredników, nie kontaktując się z chińskimi władzami. Stwierdzili też, że wpadli w "pułapkę" zastawioną przez Rosjan, ponieważ ci wykorzystali panujące w Chinach zaufanie do Moskwy.

Wypowiedzi chińskich jeńców potwierdzają ustalenia agencji Reutera, która dowiedziała się, że wszyscy obywatele Chin, którzy w wojnie walczą przeciwko Ukrainie, są najemnikami bez bezpośrednich powiązań z chińskim rządem. Informacje te przekazali agencji dwaj urzędnicy z USA i były pracownik zachodniego wywiadu.

Oficerowie z Chin w pobliżu linii frontu. "Wyciągają wnioski taktyczne z wojny"

Nie oznacza to jednak, że na miejscu nie było wojskowych związanych z władzami w Pekinie — za zgodą przedstawicieli Chin i Rosji w okolice wysłano chińskich oficerów. "Podróżowali blisko linii frontu, aby wyciągać wnioski taktyczne z wojny" — powiedział agencji urzędnik.

— Każdy konflikt zbrojny jest miejscem, w którym bardzo wielu różnych graczy chce się uczyć. Z tego powodu także polscy oficerowie i żołnierze byli obecni podczas różnych konfliktów zbrojnych, które nie dotyczyły Polski. Niestety również konflikt zbrojny w Ukrainie jest okazją dla różnych armii świata na uczenie się i szkolenie — podkreśla w rozmowie z "Faktem" prof. Jacoby.

Ekspert wskazał cel Pekinu. "To w ogólnie nie powinno nas zaskakiwać"

Sinolog wyjaśnia, że "właśnie dlatego zarówno po stronie ukraińskiej walczyło bardzo dużo ochotników, jak i wiele służb przyglądało się temu, co się tam wydarzyło, wyciągając wnioski". — Po stronie rosyjskiej dzieje się to samo — zauważa.

— Wiedzieliśmy o żołnierzach z Korei Północnej, więc nie dziwi mnie fakt, że również Chińczycy chcą się na froncie uczyć, jak wygląda współczesna wojna. Samo to wydaje się niestety naturalne w konfliktach zbrojnych. I to w ogóle nie powinno nas zaskakiwać

— słyszymy.

"To jest oczywiście partnerstwo". Prof. Marcin Jacoby o relacjach Rosja-Chiny

Dlaczego strona rosyjska wyraziła zgodę na obecność chińskich oficerów? — To jest oczywiście partnerstwo. Sądzę, że Rosja nie ma żadnego powodu, żeby nie wspierać swojego partnera chińskiego w tym, żeby szkolił swoją armię — ocenia prof. Jacoby. Podkreśla, że "chociaż nie ma żadnej oficjalnej obecności chińskich wojsk w Ukrainie, to jeżeli są jacyś obserwatorzy, jeżeli są chińscy ochotnicy, jest to po prostu element wojny".

Zapytany o relacje chińsko-rosyjskie w kontekście wojny w Ukrainie, ekspert zaznacza, że "Chiny oficjalnie nie wspierają rosyjskiego wysiłku wojennego, ale wspierają Rosję gospodarczo, finansowo". — Natomiast wiemy, że bardzo dużo sprzętu, który Chiny sprzedają Rosji, to jest sprzęt, który ma podwójne zastosowanie — cywilne, tak jak niektóre drony, i wojskowe — wyjaśnia.

— Teoretycznie więc Chiny nie wspierają w żaden sposób Rosji, jeśli chodzi o sprzęt wojskowy, ale w praktyce na pewno element tego sprzętu, który Rosja kupuje z Chin, jest przez państwa trzecie czasami wykorzystywany na wojnie

— podsumowuje prof. Jacoby.

Źródło: Fakt / Reuters / X

Deklaracja Grenlandii wywołuje burzę. Donald Trump w furii

Amerykańskie cła na chińskie produkty to historyczna szansa dla Rosji. Putin skorzysta?

Sojusz Rosji i Chin wchodzi na "kosmiczny" poziom. Świat zadrży przed "wielkimi planami"?

Chińscy oficerowie przy linii frontu. Mają jeden cel. "To w ogóle nie powinno zaskakiwać" - Fakt


Click on the Run Some AI Magic button and choose an AI action to run on this article