Przez ostatnie kilkanaście dni wraz z Jackiem Harłukowiczem opisywaliśmy w Onecie historię przejęcia przez Karola Nawrockiego i jego żonę kawalerki w gdańskiej dzielnicy Siedlce. W mieszkaniu tym od 1997 r. mieszkał schorowany staruszek Jerzy Ż. Esencja tej sprawy wygląda tak, że pod koniec 2011 r. Nawroccy skłonili pana Jerzego do wykupienia tego komunalnego lokalu od miasta, bo jako lokator mógł liczyć na ogromną bonifikatę – zapłacił 10 proc. wartości, czyli 12 tys. zł. Żeby pana Jerzego nie kłopotać transakcjami na rynku nieruchomości, Nawrocki przelał miastu tę kasę z własnego konta. Zaledwie trzy miesiące później Nawroccy zawarli z panem Jerzym przedwstępną umowę kupna. Z umową ostateczną odczekali 5 lat, żeby nie stracić gigantycznej bonifikaty na wykup lokalu od miasta. Teoretycznie mieli zapłacić panu Jerzemu 120 tys., ale nie zapłacili. Teoretycznie w zamian za mieszkanie mieli się opiekować panem Jerzym, ale się nie opiekowali. Rok temu wylądował w DPS, czego Nawrocki nawet nie zauważył.

Przejęcie mieszkania w zamian za opiekę (bez opieki) i pieniądze (bez pieniędzy) to polityczna katastrofa dla Nawrockiego. Uderzenie w podstawowe emocje elektoratu PiS, gdzie nie brakuje starszych osób, których jedynym majątkiem jest skromne mieszkanie, zaś główną obawą – utrata dachu nad głową i samotność w DPS.

To dramatyczny zwrot w kampanii, która w ostatnich tygodniach szła Nawrockiemu coraz lepiej. Efektowna konwencja w Łodzi, w której czuć było "piniondz", choć oficjalnie "piniendzy" PiS ni ma, twarde poparcie od Andrzeja Dudy, wreszcie wizyta w USA rozegrana tak zręcznie, by prześmiewcy wieczorem drwili, że Nawrocki dostał się zaledwie do ogrodów Białego Domu, a rano obudzili się ze zdjęciami kandydata PiS w Gabinecie Owalnym u Trumpa.

Wszystko to już czas przeszły dokonany. Kampania PiS wraca do źródeł – szemranych kontaktów Nawrockiego i plam w jego życiorysie.

Byłoby trywialne zastanawiać się, którzy politycy stali za nominacją Nawrockiego. To co do zasady układ gdańsko-propagandowy, ekipa, która za rządów PiS opanowała Ministerstwo Kultury i TVP, mocno lansując Nawrockiego – Jacek Kurski, Piotr Gliński i Jarosław Sellin, wspierani przez ludzi IPN, takich jak Sławomir Cenckiewicz.

Nawet razem są oni jednak za krótcy, aby narzucić Kaczyńskiemu kandydata do prezydentury. Ważniejsze jest więc, jaki – cytując klasyka – nieformalny układ stał za wylobbowaniem u prezesa tak podejrzanego kandydata. Miał paletę znanych i sprawdzonych chętnych – Morawieckiego, Szydło, Czarnka, Jakiego, Bocheńskiego, Tarczyńskiego, Boguckiego. Zgadza się, każdy ma defekty. Ale wszyscy oni zostali na tyle prześwietleni, że ich słabości i pazerności są już dawno opowiedziane i zneutralizowane.

To kluczowe pytanie polskiej polityki – kto chce doprowadzić do tego, że w pałacu prezydenckim zasiądzie ambasador półświatka? Kto chce przybliżyć Polskę do Słowacji, gdzie władza płynnie przeplata się z ośmiornicą?

Nominacja dla Nawrockiego potwierdza, że Kaczyński nie panuje już nad sytuacją, nie kontroluje swej partii, że podejmuje decyzje groteskowe, a nawet niebezpieczne.

Po publikacjach o kawalerce pana Jerzego, mimo że skandal godzi w podstawowe wartości elektoratu, Nawrocki nie jest całkowicie skończony. Sztab PiS popełnił w tej sprawie masę błędów, ale teraz konsekwentnie stara się zagmatwać sprawę i atakować Trzaskowskiego przewinami stołecznej Platformy w sprawie dzikiej reprywatyzacji mieszkań.

Oczywiście Nawrockiemu trudniej będzie wygrać, choćby dlatego, że po wybuchu afery pakt o nieagresji wypowiedział mu Sławomir Mentzen. Lider Konfederacji oznajmił: "Nawrocki zrobił rzecz całkowicie obrzydliwą. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić, jak coś takiego może być akceptowalne dla kogoś z jakąkolwiek wrażliwością społeczną". W tej sytuacji nie ma nawet mowy o miękkim poparciu Mentzena – który zapewne będzie trzeci w stawce – w drugiej turze wyborów.

Ale wciąż wygranej Nawrockiego nie można wykluczyć. Jeśli w zamian za skondensowaną dawkę ideologii i strachów Polacy zaakceptują przekręcenie emeryta na mieszkaniu w zamian za opiekę (bez opieki) i pieniądze (bez pieniędzy), to znaczy, że nie ma już nic, co może skompromitować PiS.

A to z kolei oznacza, że w razie powrotu do władzy Kaczyński będzie mógł zrobić absolutnie wszystko. Wszak jego ludzie zyskają weksel na bezwstyd podpisany przez naród in blanco.

To dramatyczny zwrot w kampanii. Kaczyński nie panuje już nad sytuacją - Newsweek


Click on the Run Some AI Magic button and choose an AI action to run on this article