– W związku z bezprecedensowym kryzysem demograficznym państwo polskie musi podjąć zdecydowane działania na rzecz rodziny i wzrostu demograficznego – grzmiał z tabletu Piotr Gliński, zapowiadając wprowadzenie przez jego rząd "stypendium demograficznego" w wysokości 1000 zł na każde dziecko w rodzinie. Wtórował mu Jarosław Kaczyński, według którego trzeba zrobić wszystko, aby posiadanie dzieci stało się w Polsce pożądane, a nawet modne. Prezes PiS wyznaczał bardzo ambitny cel liczby urodzeń na poziomie 600 tys. rocznie. Gdy o tym mówił na początku 2013 r., w Polsce rodziło się rocznie niespełna 400 tys. dzieci.

Kaczyński przekonywał, że zwiększenie przyrostu naturalnego będzie możliwe poprzez zmianę polityki rządu i ukierunkowanie jej na wsparcie rodziny. W kolejnych latach poprzedzających wybory 2015 r. prezes PiS wielokrotnie nawiązywał do katastrofy demograficznej i przedstawiał kolejne pomysły, jak jej zapobiec. – Praca, mieszkania i dobra służba zdrowia – wyliczał podczas jednego z wystąpień. – Jeżeli młodzi nie będą mieli na to szans, to nie będą zakładać rodzin – dodawał. Mimo trafnej diagnozy i wielkich planów na przyszłość osiem lat rządów PiS kończy się totalną porażką polityki społecznej, która miała sprawić, że w polskich rodzinach będzie się rodzić coraz więcej dzieci.

Przez pierwszą połowę 2023 r. ludność naszego kraju zmniejszyła się o 70 tys. To tak, jakby z mapy Polski zniknęła Piła lub Konin

Program mieszkaniowy, który miał być szansą dla osób młodych, średnio lub mało zarabiających, zakończył się fiaskiem. Zamiast efektywniejszej i sprawniejszej ochrony zdrowia mamy zapaść tego sektora, o czym przekonaliśmy się dobitnie w trakcie pandemii. Mrzonką okazały się zapowiedzi stworzenia darmowej opieki medycznej w szkołach i przedszkolach.

Jakby tego było mało, po dojściu do władzy Zjednoczona Prawica ze względów czysto ideologicznych wstrzymała państwową refundację programu zapłodnień in vitro, zastępując go nieskuteczną, promowaną przez Kościół naprotechnologią. Wszak według polityków PiS in vitro to "hodowanie ludzi" i "współczesna eugenika".

Niejako w pakiecie podporządkowany politycznie Trybunał Julii Przyłębskiej swoim pseudoorzeczeniem zaostrzył prawo aborcyjne, czyniąc je jednym z najbardziej restrykcyjnych na świecie. Obóz władzy nie podjął właściwie żadnych systemowych działań, które pomagałyby młodym matkom korzystającym z urlopu macierzyńskiego w powrocie na rynek pracy. A same transfery socjalne w postaci 500 plus okazały się dla Polek zbyt małą zachętą do rodzenia dzieci.

Brak poczucia stabilizacji, opresyjne prawo i państwo, które traktuje kobiety jak żywe inkubatory – to wszystko sprawia, że coraz więcej Polek czuje strach przed zajściem w ciążę. Według ekspertów ujemny przyrost naturalny na obecnym poziomie będzie skutkował w przyszłości kryzysem społecznym, gospodarczym i finansowym. Pojawiają się prognozy, z których wynika, że już za 15-20 lat grozi nam krach systemu państwa socjalnego, z rozmaitymi transferami finansowymi na poziomie, jaki dziś mamy.

Zamiast zmierzyć się z tym problemem na serio bez partyjnego, ideologicznego i światopoglądowego zadęcia, Jarosław Kaczyński snuje opowieści o kobietach "dających w szyję", a jego marionetki w rządzie organizują rodzinne pikniki 800 plus, na których rozdają darmową kiełbasę wyborczą. Polska, za której sterami stoi dziś prezes PiS, jest niczym idący na dno Titanic. Przez pierwszą połowę 2023 r. ludność naszego kraju zmniejszyła się o 70 tys. To tak, jakby z mapy Polski zniknęła Piła lub Konin. To prawdziwy wymiar katastrofy, jakiej jesteśmy świadkami.

Więcej w najnowszym wydaniu "Newsweeka":

Polska idzie na dno jak Titanic. Sekielski: to tak, jakby z mapy Polski zniknęła Piła lub Konin | Newsweek


Click on the Run Some AI Magic button and choose an AI action to run on this article