Obserwatorzy faktycznie myśleli, że przywódca Chin Xi Jinping wymyślił, jak radzić sobie z prezydentem USA Donaldem Trumpem. Był maj 2018 r., a administracja Trumpa nałożyła surowe sankcje na chińską firmę telekomunikacyjną ZTE, ponieważ firma prowadziła interesy z Iranem i Koreą Północną. Z powodu amerykańskiego embarga firmie groziło bankructwo w ciągu kilku tygodni.
Xi był w stanie zmienić zdanie prezydenta USA za pomocą rozmowy telefonicznej — nie wiadomo dokładnie, jakich ustępstw, gróźb czy argumentów użył. Jedno jest pewne. W końcu Trump napisał na Twitterze: "Prezydent Xi i ja pracujemy nad szybkim przywróceniem ZTE do biznesu".
Jest mało prawdopodobne, by tym razem nastąpiło to tak szybko, choć obecnie stawka jest znacznie wyższa niż los pojedynczej firmy. Konflikt handlowy, który Trump rozpoczął w marcu br., wprowadzając 10-proc. karne cła na chińskie towary, gwałtownie się nasilił. A to dopiero początek zawirowań, które nas czekają. Jeśli nic się nie zmieni, przeciąganie liny mocno uderzy także w Europę.
Wzajemne cła są obecnie tak wysokie, że de facto zatrzymają handel między oboma krajami: stawka celna na towary importowane z Chin do USA wynosi obecnie 145 proc. Z kolei amerykańskie produkty sprzedawane do Chin podlegają obecnie 125-proc. cłom. Nie będą one dalej wzrastały, wyjaśnili przywódcy w Pekinie. Amerykańskie cła karne już są "żartem w historii światowej gospodarki".
W sporze taryfowym nie ma jednak nic zabawnego. Dwie największe gospodarki świata i potęgi militarne uwikłały się w bitwę, która przerazi rynki, spowoduje wzrost cen, będzie kosztować miejsca pracy i wpłynie na resztę świata. Obserwatorzy Chin zakładają, że obie strony znajdą rozwiązanie sporu. Ostrzegają jednak, że konflikt może szybko wymknąć się spod kontroli, a jego konsekwencje mogą wykraczać daleko poza skutki gospodarcze.
Trump swoją decyzją taryfową nacisnął przycisk szybkiego przewijania do przodu: Chiny i USA, które rywalizują o geopolityczną dominację w XXI w., od lat są w trakcie procesu gospodarczego oddzielania się od siebie.
Trump rozpoczął to w swojej pierwszej kadencji, a jego następca Joe Biden kontynuował tę politykę, w tym zakazując niektórym chińskim firmom inwestowania w USA i zakazując sprzedaży najnowocześniejszych chipów do Chin w celu zahamowania wzrostu technologicznego tego kraju. Partnerzy tacy jak Holandia znaleźli się pod presją, dopóki nie zakazali eksportu maszyn do produkcji półprzewodników.
Chiny, ze swojej strony, odwróciły się od Zachodu politycznie i gospodarczo od czasu objęcia urzędu przez Xi Jinpinga, który został sekretarzem generalnym partii komunistycznej w 2012 r. Reżim w Pekinie stał się bardziej represyjny wewnętrznie i bardziej agresywny zewnętrznie, polując na krytyków Xi pod przykrywką walki z korupcją i roszcząc sobie prawa do terytoriów na Morzu Południowochińskim.
Jednocześnie Xi zmniejszył swoją zależność gospodarczą od Stanów Zjednoczonych: Podczas gdy interesy z klientami z USA nadal stanowiły jedną czwartą całego chińskiego eksportu w 2009 r., odsetek ten spadł do zaledwie ok. 13 proc. do końca 2023 r., w zależności od pomiaru. To w pewnym stopniu przygotowało chińskie firmy na groźbę wprowadzenia karnych ceł. Tymczasem obie gospodarki są podobnie narażone: sprzedaż USA do Chin również stanowiła 14 proc. sprzedaży zagranicznej USA w 2023 r.
Ponadto Chiny podjęły wiele drobnych kroków, ledwo zauważonych przez opinię publiczną, aby przeciąć te lub inne powiązania gospodarcze z USA: importerzy zostali poinstruowani, aby kupować soję, gaz płynny i inne produkty od dostawców spoza USA. Rząd zmusił amerykańskie firmy do opuszczenia kraju, wprowadzając na przykład surowe zasady i wymogi dotyczące przechowywania danych. Firmy takie jak IBM, Amazon i Airbnb opuściły już rynek w całości lub częściowo. Usługi Google i Meta i tak są tam zablokowane.
Firmy z sektora obronnego, takie jak Lockheed Martin i Palantir, znalazły się na czarnej liście lub otrzymały zakaz prowadzenia działalności.
— W ostatnich latach Xi przygotował chińską gospodarkę na przedłużającą się bitwę z USA za pomocą wielu środków, które ledwo zostały zauważone przez świat zewnętrzny — mówi Jacob Gunter, ekonomista z Mercator Institute for China Studies (Merics).
— Obecnie Chiny są w dużej mierze samowystarczalne w wielu kluczowych obszarach dzięki szerokiej bazie produkcyjnej i często kompletnym łańcuchom dostaw i pod tym względem znacznie wyprzedzają USA — dodaje.
Radykalna polityka taryfowa Trumpa i chińskie środki zaradcze gwałtownie przyspieszyły rozwój wydarzeń. Dwie światowe potęgi muszą teraz poradzić sobie z rozładowaniem konfliktu.
Istnieje duże ryzyko, że to, co zaczyna się w handlu, rozleje się na znacznie bardziej niebezpieczne obszary. Oba kraje mogą zakazać handlu i transakcji finansowych między sobą, tak jak ma to miejsce w przypadku Rosji. Jeśli eskalacja będzie postępować, konflikt może rozprzestrzenić się na Tajwan i Morze Południowochińskie
— ostrzega George Magnus z China Centre na Uniwersytecie Oksfordzkim.
Spór handlowy wymaga zatem pilnego rozwiązania lub przynajmniej tymczasowego uregulowania.
Magnus, wieloletni obserwator chińskiej polityki i biznesu, uważa, że możliwe jest, iż Trump i Xi zbadają wspólną podstawę do negocjacji w nadchodzących tygodniach — choć proces ten może równie dobrze potrwać kilka miesięcy. Obecnie obaj panowie z trudem mogliby wycofać się ze swoich skrajnych stanowisk bez utraty twarzy. — Mam nadzieję, że ból gospodarczy po obu stronach będzie tak ogromny, że przynajmniej ekstremalne środki zostaną wycofane — mówi Magnus.
Wśród obserwatorów nie ma zgody co do tego, kto trzyma lepsze karty w negocjacjach. Jednak te rozważania są również bezcelowe: spór już kosztuje wzrost gospodarczy i dobrobyt w obu krajach. Ekonomiści obniżyli perspektywy wzrostu dla obu krajów.
Trump, któremu w objęciu urzędu pomogła wysoka inflacja i egzystencjalne obawy klasy średniej, stoi w obliczu groźby porażki Republikanów w wyborach śródokresowych [midterm, tzw. połówkowe] w 2026 r., jeśli ceny wzrosną z powodu ceł.
W Chinach zamykanie fabryk i utrata miejsc pracy zbliżają się w czasie, gdy kraj znajduje się w kryzysie.
Gospodarka boryka się z kryzysem na rynku nieruchomości, wysokim bezrobociem wśród młodych ludzi i przestraszonymi konsumentami, którzy przestali wydawać pieniądze. Przywództwo w Pekinie zasiało nowy nacjonalizm, który jest dodatkowo wzmacniany przez amerykańskie cła. Chińscy konsumenci mają unikać amerykańskich marek, a jednocześnie wspierać krajowych producentów. Xi podkreślił również ostatnio zdolność ludności do cierpienia lub "zdolność do przełknięcia goryczy".
Niemniej jednak Pekin musi również poważnie potraktować znaczne niezadowolenie wśród ludności, przede wszystkim dlatego, że niepewny rozwój gospodarczy podważa poprzednią umowę społeczną — że przywództwo oferuje stabilność i rosnący dobrobyt, w zamian za co ludzie akceptują autorytarną kontrolę.
Wszystko wskazuje na to, że chaos będzie jeszcze większy, ale ostatecznie obie strony powinny znaleźć drogę do stołu negocjacyjnego. Trump niestrudzenie podkreśla, że docenia Xi i jest gotowy do negocjacji. "Jesteśmy przekonani, że wypracujemy coś z Chinami" — powiedział w piątek amerykański prezydent.
Ze swojej strony Xi podobno wyznaczył już negocjatora i zaczął poprawiać swoją pozycję w negocjacjach. Pekin nałożył nowe kontrole eksportowe na sześć pierwiastków ziem rzadkich, które są przetwarzane tylko w Chinach i są niezbędne do produkcji samochodów, robotów, dronów, laserów, półprzewodników lub pocisków.
Wczasowicze są ostrzegani przed podróżowaniem do USA, a młodzi Chińczycy przed studiowaniem na amerykańskich uniwersytetach. Linie lotnicze zostały najwyraźniej poinstruowane, aby przestały kupować samoloty od amerykańskiego producenta samolotów Boeing i nie przyjmowały dostaw samolotów, które zostały już zamówione.
W międzyczasie Pekin rozpowszechnia listę dalszych środków, które mają przekonać rząd USA do rozpoczęcia rozmów, w tym zakaz importu hollywoodzkich filmów, zakaz importu kurczaków i bariery handlowe dla usług, takich jak amerykańskie banki.
Świat nie powinien oczekiwać zbyt wiele od porozumienia: nawet przed sporem taryfowym stosunki między dwiema światowymi potęgami były słabe, a chińscy eksperci nie spodziewają się ich zasadniczej poprawy.
— W pewnym momencie Xi i Trump mogą usiąść i dojść do porozumienia. Ale bez względu na to, co uzgodnią obie strony, nie będzie to trwałe — mówi Gunter, ekspert Merics.
Różnic gospodarczych, technologicznych i geopolitycznych nie da się już zniwelować.
Przede wszystkim pozostaje jeden podstawowy problem: Chiny zalewają świat towarami, ale kupują zbyt mało od innych. Według obserwatora Magnusa z Uniwersytetu Oksfordzkiego, tylko w ubiegłym roku chiński eksport rósł cztery razy szybciej niż światowy handel, podczas gdy import tego kraju stał w miejscu. Ma to również konsekwencje dla Europy: jeśli Chiny i USA nie osiągną porozumienia, europejskie firmy mogą stanąć w obliczu groźby gorszych wyników biznesowych.
Ponadto towary z Chin mogłyby zostać częściowo przekierowane — nawet jeśli byłoby to znacznie bardziej niebezpieczne dla krajów rozwijających się i wschodzących niż dla Europy. — Dla europejskich firm przekierowanie chińskiego eksportu nie zagroziłoby ich istnieniu — mówi Gabriel Felbermayr, dyrektor Austriackiego Instytutu Badań Ekonomicznych. — UE ma środki i wiedzę, by się bronić.
W perspektywie krótkoterminowej niemieckie i europejskie firmy mogą nawet skorzystać na sporze taryfowym, ponieważ mogą zastąpić chiński import w USA i amerykański import w Chinach. Jest to promyk nadziei w konflikcie, który będzie miał trwały wpływ na globalną gospodarkę.
Skip the extension — just come straight here.
We’ve built a fast, permanent tool you can bookmark and use anytime.
Go To Paywall Unblock Tool