Polska była już pewna 15. miejsca, dającego prawo wystawienia dodatkowej drużyny w pucharach (w 2. rundzie el. Ligi Mistrzów) — w sezonie 2026/27.
A zwycięstwo Legii nad Chelsea (2:1) i remis Jagiellonii Białystok z Betisem (1:1), mimo braku awansów, dały nam dodatkowe 0,750 pkt do krajowego rankingu. A nasi najbliżsi rywale nie zdobyli punktów.
Część, jak Dania czy Szwajcaria, już wcześniej straciły drużyny w pucharach. Z ciekawością patrzyliśmy na Szkocję i Austrię, które znajdują się tuż przed nami. Dlatego dobrymi wiadomościami były porażki i odpadnięcia Rangers w 1/4 Ligi Europy (0:2 z Athletikiem) i Rapidu Wiedeń w 1/4 LK (1:4 po dogrywce z Djurgarden).
Skoro już wcześniej zapewniliśmy sobie 15. miejsce, zaczął się kolejny bój. I tu do pełni szczęścia i kolejnego przełomu zabrakło nam 0,550 pkt. Ale jeszcze nie wszystko stracone, bo bardzo wiele działa na naszą korzyść. Ruszyliśmy w pogoń, a nasi rywale znaleźli się pod ścianą!
Te 0,550 pkt to nasza strata do 14. Szkocji. A to jedno miejsce wiąże się z ogromnym przywilejem dla mistrza kraju — to mistrz Szkocji z przyszłego sezonu przystąpi do el. LM 2026/27 od 4., decydującej rundy. A tak niewiele zabrakło, by to był mistrz Polski.
To oznacza, że do gry w LM (która wiąże się przede wszystkim z ogromnymi przychodami finansowymi), potrzeba pokonać zaledwie jednego rywala. A nawet gdyby to się nie udało, to mistrz i tak ma gwarantowaną grę w Lidze Europy — która wiąże się z dużo większym prestiżem i pieniędzmi niż w przypadku LK.
Już na samym starcie to różnica co najmniej 10 mln euro w nagrodach od UEFA — nie wliczając nawet tego, że rozgrywa się o dwa mecze więcej i rywale są dużo bardziej atrakcyjni. W dodatku mistrz Polski ma wtedy pewność zarobienia takich pieniędzy, dzięki czemu może lepiej zaplanować budżet i zdecydować się bardziej zdecydowane ruchy na rynku transferowym.
I to najlepiej pokazuje, jak ważny jest każdy wynik w pucharach, nawet gdy losy dwumeczu wydają się przesądzone już po pierwszym spotkaniu. Te 0,550 pkt dałoby się nadrobić np. dzięki dwóm zwycięstwom i jednemu remisowi w ciągu ostatnich pięciu lat i to licząc wyłącznie eliminacje.
Do takich wpadek można zaliczyć np. porażkę Pogoni Szczecin z KR Reykjavikiem 0:1 (po wygranej 4:1 u siebie) czy remis Lecha Poznań w rewanżu z Dudelange (1:1 po zwycięstwie 2:0 u siebie) w sezonie, w którym Lech dotarł do ćwierćfinału Ligi Konferencji. Nawet mimo ostatecznych sukcesów warto walczyć w każdym meczu.
I możemy już teraz spojrzeć na to, o co będziemy walczyć w przyszłym sezonie. Tak wygląda ranking na jego start (spośród naszych rywali swój dorobek w tym sezonie może jeszcze poprawić Norwegia za sprawą Bodo/Glimt oraz Szwecja dzięki Djurgarden):
I Polska ma znakomitą pozycję wyjściową dlatego, że odejdą nam wyniki z bardzo słabego sezonu 2020/21 (gdzie zdobyliśmy tylko 4,000 pkt). Na starcie zajmujemy 13. miejsce z 31,000 pkt.
Tracimy 2,187 pkt do 12. Norwegii i 3,212 pkt do 11. Grecji (strata do 10. Czech jest już bardzo duża).
Jednocześnie mamy przewagę 1,144 pkt nad 14. Danią i 1,250 pkt nad 15. Austrią. Po piętach będą nam deptać jeszcze 16. Szwajcaria (2,500 pkt straty) oraz 17. Szkocja, choć jej strata to już 3,950 pkt.
Cel minimum na przyszły sezon jest oczywisty: utrzymanie co najmniej 15. miejsca.
Cel realny to zajęcie 13. lub 14. miejsca. Jak wspominaliśmy, daje on lepsze rozstawienie mistrzowi kraju (gra w el. LM od 4., a nie 2. rundy, a więc ma pewność gry co najmniej w LE).
Wariant bardzo optymistyczny, co nie oznacza, że to nierealny cel, zakłada awans do TOP 12. Gdyby Polska znalazła się na 11. lub 12. miejscu, to nasz przydział zespołów do pucharów wyglądałby następująco:
W takiej sytuacji bylibyśmy pewni występu co najmniej dwóch zespołów w fazach ligowych (mistrz conajmniej w LE, zdobywca PP / 3. ekipa w LK), a dodatkowo bardzo blisko awansu byłby wicemistrz.
A do 12. miejsca strata nie jest wielka — tracimy 2,187 pkt do Norwegii. W tym sezonie Norwegia zdobyła jak na razie ciut więcej punktów od nas (11,812 pkt do 11,750 pkt), ale to oni będą mieli trudniej w przyszłym sezonie. A to dlatego, że wystawią w pucharach pięć drużyn.
Punkty rankingowe zdobywają głównie dzięki Bodo/Glimt i Molde FK, bo pozostałe ekipy radzą sobie fatalnie. I największym problemem Norwegów jest to, że Molde nie awansowało do pucharów, a więc Norwegom będzie trudniej o wprowadzenie ekipy do pucharów, o czym więcej pisaliśmy tutaj >>
Tak samo problemem Polski teoretycznie może być brak awansu Legii do pucharów — dzięki rozstawieniom miałaby łatwiejszą drogę nawet do Ligi Europy niż Pogoń Szczecin (starcie tych drużyn w finale Pucharu Polski wyłoni drużynę, która powalczy o LE/LK).
Kolejny przełom niesie ze sobą 10. miejsce, bo wtedy mistrz kraju jest pewny gry w Lidze Mistrzów — ale taka pozycja na razie nam nie grozi. Na tę chwilę sufitem wydaje się 11. miejsce.
W ramach ciekawostki: oto ranking za trzy ostatnie sezony. Polska zajmuje w nim 11. miejsce, ale ma stratę ponad 4 pkt do 10. Czechów. To najlepiej pokazuje, że nawet tak świetne, jak na nasze warunki wyniki (trzy ćwierćfinały LK w tym czasie) to za mało na TOP 10 — ale to wystarczająco dużo, by móc myśleć o miejscu w TOP 12.
Tak wysoka nasza pozycja wynika z faktu, że to rywale Polski potracą dużo więcej punktów niż my za dwa najstarsze sezony:
Tym bardziej szkoda byłoby zmarnować tak znakomitą okazję, która otwiera nam się w rankingu.
Skip the extension — just come straight here.
We’ve built a fast, permanent tool you can bookmark and use anytime.
Go To Paywall Unblock Tool