Pierwsza rozmowa z miliarderem z Widzewa. Najbogatszy człowiek polskiej piłki - Przegląd Sportowy Onet


Robert Dobrzycki, a Polish billionaire, discusses his significant investment in Widzew Łódź football club, driven by both emotion and a strategic business perspective.
AI Summary available — skim the key points instantly. Show AI Generated Summary
Show AI Generated Summary
We located an Open Access version of this article, legally shared by the author or publisher. Open It

Radosław Majdan, Łukasz Olkowicz: Co sprawiło, że zdecydował się pan na inwestycję w klub piłkarski i dlaczego padło na Widzew?

Robert Dobrzycki (prezes firmy Panattoni, właściciel Widzewa Łódź): Pierwszy mecz Widzewa oglądałem jako siedmiolatek w 1982 r. i od tego momentu mu kibicowałem, niezależnie od tego, gdzie był. Sprawdzałem drugą, trzecią, czwartą ligę. Od jakiegoś czasu jestem sponsorem klubu, jestem też w radzie nadzorczej. Zaczęliśmy od drużyn młodzieżowych, później przeszliśmy na sponsora strategicznego. Przyglądałem się bliżej temu, jak klub funkcjonuje. Widziałem wiele dobrego, co zostało zrobione przez ostatnie cztery lata. Jak klub wszedł do Ekstraklasy, jak się rozwija, jeżeli chodzi o finanse, jak jest zarządzany. Doszedłem do wniosku – biorąc pod uwagę biznes i do czego udało mi się dojść – że być może to jest ten moment, kiedy powinienem się zaangażować i pomóc Widzewowi.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Kiedy siadał pan do stołu negocjacyjnego z poprzednim właścicielem, Tomaszem Stamirowskim, na początku była mowa o zakupie przez pana 25 proc. akcji Widzewa. Skończyło się na 76 proc. Uznał pan, że przy tych 25 proc. będzie pan wydawał pieniądze, ale nie będzie miał dużego wpływu na klub?

W tamtym momencie, to był czwarty kwartał zeszłego roku, te 25 proc. wyglądało jako dobra strategia, żeby od tego zacząć. W trakcie negocjacji, kiedy widziałem bliżej klub, doszedłem do wniosku, że lepsze dla mnie i klubu będzie zaangażowanie się w taki sposób, by mieć też wpływ. Wpływ na finanse w przyszłości, czyli przyszłe dokapitalizowanie, pomoc Widzewowi. Chciałem zrobić następny krok. 25 proc. to pomoc doraźna, a ja chciałem zaangażować się długoterminowo. 76 proc. pozwala mi decydować, wziąć odpowiedzialność za to, co dzieje się w klubie. W przyszłości potencjalnie mogę podnosić kapitał. O to mi też chodziło, że jeżeli uznam to za stosowne, mogę to zrobić.

Biorąc pod uwagę uczucie do Widzewa, to ta decyzja jest bardziej emocjonalna czy strategiczna jako inwestycja?

Na pewno jest emocjonalna, ale też racjonalna ze względu na to, że widziałem, jak klub jest zarządzany. To się splotło w czasie. Nie chcę działać tylko emocjonalnie. Klub to też biznes. Może bardziej emocjonalny, mniej przewidywalny, ale chcę nim zarządzać jak biznesem. Choć ze świadomością, że jest inny. Chcę pogodzić miłość z racjonalnością.

Dlaczego Łódź, a nie Warszawa, Zabrze, Szczecin?

O tym, że może pan wejść do polskiej piłki, mówiło się od dawna. Mówiło się o rozmowach z Dariuszem Mioduskim, widziano pana w Zabrzu na rozmowach z panią prezydent miasta, pojawił się temat Pogoni Szczecin. Dlaczego tam się nie udało, a udało się z Widzewem?

Na pewno emocje i motywacja były zawsze z Widzewem. Druga rzecz to kwestie racjonalne, jak skomplikowana jest sytuacja w różnych klubach. Ta w Widzewie jest najprostsza w kwestii ułożenia jej od strony finansowej, kapitałowej, organizacyjnej. Być może sportowo jest dużo więcej do zrobienia, ale organizacyjnie była to – z mojego punktu widzenia – najlepsza opcja. Emocjonalnie też, dlatego jestem w Widzewie.

Miał pan dylemat związany z tym, że jako biznesmen wchodzi do świata, w którym nie wszystko można policzyć. W przeszłości byli biznesmeni, którzy się zniechęcali albo nie mieli cierpliwości. Jest pan przygotowany, że to może być proces?

Jestem. Nawet sam sobą próbuję zarządzać, żeby nie mieć w stosunku do siebie za dużych oczekiwań i godzić się z tym, że coś może potrwać dłużej. Nie chcę podpalić się innym podejściem. Chciałbym działać długookresowo, widzieć progres w dłuższym czasie. W krótszym oczywiście też, ale jestem przygotowany na trudniejsze momenty. Choć mam nadzieję, że będzie ich mniej, będziemy tym ryzykiem zarządzać.

Jestem świadomy, że wielu biznesmenom nie udało się w piłce, zniechęcili się. Dlatego próbuję zrobić to w taki sposób, żeby być w tym długookresowo, nie zniechęcić się po dwóch-trzech latach, bo jakieś decyzje były złe. To podobnie jak w moim podstawowym biznesie. On rósł od bardzo małego do bardzo dużego i też były różne momenty. Chociaż to prawda, że w piłce nożnej jest duża nieprzewidywalność, szczególnie w krótkim okresie. W dłuższym racjonalne decyzje powinny powodować, że ryzyko jest po kontrolą.

Jest pan zaskoczony reakcją kibiców Widzewa po przejęciu przez pana klubu? Witają pana niemal jak zbawiciela. To też pokazuje głód sukcesu wśród widzewskiej społeczności.

Wiedziałem, że jest ona jedną z największych. Sam jestem jej częścią. Ale biorąc pod uwagę ten brak sukcesów ostatnio, bo nie było ich w XXI w., troszkę mnie zaskoczyło, że aż tak. Zaskoczyły mnie popularność klubu i siła, pozytywna siła, tej społeczności, która chce pomagać

Podczas ostatniego meczu z Lechią widzieliśmy, że wielu kibiców Widzewa prosiło pana o zdjęcia, odebrał pan mnóstwo gestów wsparcia. Wierzy pan, że kibice będą cierpliwi? Bo bardzo często chcą sukcesów tu i teraz.

Też jestem kibicem, wiele meczów oglądałem na żywo. Nie mam innej motywacji niż taka, żeby klub rósł i się rozwijał. Mam nadzieję, że wszyscy, którzy są na stadionie lub przed telewizorem, kibicują Widzewowi i będą po tej samej stronie. Ja też chcę pomóc. Wierzę, że ta wyrozumiałość będzie cały czas. Jestem razem z kibicami, chcę, żeby to lepiej wyglądało. Jeżeli będą jakieś sposoby na to, żeby to wyglądało lepiej, to chętnie posłucham. Nie pracuję w tym biznesie od 30 lat, tylko w innym, ale też chcę, żeby Widzew wygrywał.

Właścicielem Motoru Lublin jest Zbigniew Jakubas. Opowiadał, że piłka tak go wciągnęła, że suwak z uwagą przesunął w kierunku klubu. Jak pan podzielił swój czas – ile procent na biznes, a ile na Widzew?

Nie chcę tak dzielić. Chciałbym, żeby Widzew był coraz lepszy, a jeżeli to będzie wymagało więcej czasu, to go poświęcę. W tej chwili jesteśmy w fazie organizacyjnej po przejęciu klubu i próbujemy się racjonalnie ustawić, żeby efektywnie działało podejmowanie decyzji, ruchy transferowe. Żeby to wszystko płynnie i fajnie prowadzone.

Nie chciałbym przesadzić w drugą stronę, żeby to mnie za bardzo angażowało i odciągnęło od podstawowego biznesu. Czasami zaangażowanie właściciela jest pozytywne, czasami negatywne. Dobrze mieć jakiś taki delikatny dystans i kogoś, kto emocje trochę oddziela od właściciela. Ja widzę to przy zarządzaniu finansami. Czasami lepiej jest być od nich oddzielonym, żeby nie reagować za szybko.

Dzień Roberta Dobrzyckiego jest teraz czas w większości poświęcony Widzewowi?

Na pewno teraz jest więcej Widzewa, niż będzie za pół roku. Mamy przejściowy okres. Mam nadzieję, że to się ustabilizuje po obu stronach, a czas na Panattoni i Widzew będzie podzielony racjonalnie.

Widzew był skonfliktowany. "Wszyscy w Polsce to widzieli"

Za chwilę porozmawiamy o wizji zarządzania klubem, ale mamy jeszcze pytanie o to, czy chciałby pan coś przenieść z korporacyjnego porządku w biznesie do klubu?

Tak, na pewno. Mój biznes, który ja prowadzę, jest prywatny. Jestem dużym udziałowcem, osobą, która prowadzi ten biznes. I on nie jest ustawiony typowo korporacyjnie, a bardziej w stronę przedsiębiorczości. Chcę to troszkę przenieść na Widzew i zarządzanie sportem. Zarządzanie ryzykiem to jest to, co chciałbym wprowadzić, żeby klub widział ryzyko, widział rzeczy, które może kosztują więcej, ale są mniej ryzykowne. Ja tak działam w biznesie. Próbuję unikać ryzyka, nawet czasami idąc w droższe rozwiązania, bardziej czasochłonne, ale mniej ryzykowne.

Ja nie chciałbym brać za dużo ryzyka, a to oznacza, że czasami trzeba iść w bardziej drogie rozwiązania, ale mniej ryzykowne, które dają szybszy efekt. To na pewno powinno pomóc. Też ta racjonalność w wielu przypadkach. Budowania zespołów, społeczności w klubie. chodzi o to, żebyśmy wszyscy grali do jednej bramki, a czasami są osoby, które nie do końca mają taką samą wizję. I tak samo w biznesie. Czasami są osoby z innym charakterem, innym sposobem myślenia, chcą robić coś innego i być może nie pomagają tej społeczności. Tam samo w sporcie – trzeba znajdować ludzi, którzy chcą, żeby klub szedł do góry, pracowali w jednym kierunku.

Jak pan dzisiaj patrzy na Widzew, to jaki dział pracuje najlepiej, a który wymaga wzmocnień?

Na pewno do niedawna dział sportowy był do poprawy. Istniało tam sporo konfliktów, co było widać gołym okiem. Wszyscy w Polsce to widzieli. Mam nadzieję, że w Widzewie też. To się naprawia. To proces, który w ostatnich tygodniach szybko ulega poprawie. Najważniejsze dla Widzewa w tym sezonie było utrzymanie. Poprawa sportu była kluczowa i to jest widoczne. Co do innych elementów, to wiele jest do poprawy. Będziemy poprawiać w trakcie dalszego zaangażowania, kiedy będziemy więcej rozumieć, ale ten sport był widoczny. Trochę kulał, ale zaczyna lepiej funkcjonować. Jest decyzyjność, odpowiedzialność. Mamy kogoś odpowiedzialnego za sport, widać, że nie boi się podejmować decyzji.

Nowy dyrektor sportowy, Mindaugas Nikolicius, to pański wybór?

To wybór zarządu poprzedniego właściciela większościowego, ale byłem zaangażowany w ten proces.

Wspomniał pan o strukturze. O nowym dyrektorze sportowym i ludziach, którzy są odpowiedzialni za to, co mają robić w klubie. Czy to znaczy, że będzie pan zdystansowanym prezesem i nie będzie ingerował w decyzje sportowe?

Nie chciałbym. Oczywiście będę obserwował, będę zaangażowany, ale chciałbym, żeby finalne decyzje podejmowali ci, którzy się na tym znają, mają doświadczenie i ponoszą za to odpowiedzialność. Moim zdaniem to sposób prowadzenia biznesu sportowego. Oczywiście trzeba dobrać odpowiednich ludzi. Wiadomo, że monitoruje się te decyzje. Jeżeli zobaczę, że to nie ma sensu, podniosę rękę. Tak długo, jeśli będę widział logikę, motywację i to, że ktoś jest tak ambitny jak ja, jeśli chodzi o wynik sportowy, to nie będę przeszkadzał, bo to bez sensu. Tak chcę to prowadzić, tak prowadzę swój biznes. Mój szef na Hiszpanię podejmuje decyzje i tak długo, jak robi to dobrze, nie przeszkadzam mu.

Często nowy właściciel oznacza też nowych ludzi. Nowego trenera, nowego dyrektora sportowego, nowego prezesa. Michał Rydz pozostanie prezesem Widzewa?

Michał Rydz będzie dalej prezesem. Znamy się od jakiegoś czasu, miałem okazję pracować z nim, gdy byłem członkiem rady nadzorczej Widzewa.

Mówił pan o zmianach w klubie, które obserwował z miejsca w radzie nadzorczej. Zmiana Daniela Myśliwca była nieunikniona?

Wyniki nie były po stronie trenera, brak zmian, jeśli chodzi o styl gry, również. To widziałem. Ale nie byłem na tyle blisko, żeby oceniać trenera. Powierzchowne obserwacje wskazywały, że były problemy z dogadaniem się w sprawie przedłużenia umowy. Kilka elementów nie wyglądało dobrze, a po zmianie trenera wyniki się poprawiły.

Wielkie pieniądze... zagrożeniem dla Widzewa

Przed wywiadem rozmawialiśmy z dziennikarzem Bartłomiejem Stańdo z Sektora Widzew. Poradził zapytać pana o jedno z zagrożeń. Widzew dzisiaj jawi się jako eldorado. Kwoty, które chce pan zainwestować, a już krążą w mediach, robią wrażenie. Jak ustrzec się przed tym, żeby to nie osłabiło waszej pozycji negocjacyjnej? Żeby nie przepłacać? Bo nagle agenci zechcą większych prowizji, piłkarze pensji, a kluby wyższych kwot za transfery. Jest to jakieś zagrożenie dla was.

Na pewno, ale do tej pory to było trochę przegięte w drugą stronę. Być może na sport było za mało wydatków. Delikatna odwilż na pewno jest pozytywna, choć trzeba ją kontrolować. Na pewno dyrektor sportowy, trener i dyrektor zarządzający Widzewa są tego świadomi. Wiem, że tak jest, bo z nimi rozmawiam. Kwestia świadomości, logiki, na pewno nie zaszkodzi. A to, że jest trochę odwilż? No jest. Taką mam strategię, żeby w sporcie ją wprowadzić. I takie trochę flow.

Wie pan, jaką kwotę przeznaczy latem na transfery?

Jakąś mam przeznaczoną, ale zobaczymy, jak to będzie wyglądało, jaki progres zrobimy. Jeżeli wydamy mniej, to lepiej. A jeżeli wydamy więcej? No to wydamy.

Tomasz Włodarczyk z Meczyków podał, że latem możecie wydać na transfery 4 mln euro.

Nie potwierdzam, nie zaprzeczam.

Chcecie się oprzeć na Polakach, czy narodowość nie ma znaczenia? Będziecie szukać na rynku wewnętrznym, czy poza Polską?

Na pewno polski paszport to element pozytywny. Ten sam język, miejsce, przywiązanie do kraju. Jest wiele plusów. Polska liga jest plusem, bo zapewnia znajomość lokalnych realiów. Ale przede wszystkim będzie się liczyć jakość piłkarska.

Kilka nazwisk się pojawiło. Mariusz Fornalczyk to piłkarz, który dziś wyróżnia się w Ekstraklasie, a Michał Probierz mówi o nim nawet w kontekście pierwszej reprezentacji. W kontrakcie ma zapisaną kwotę wykupu – 1,5 mln euro. Interesujecie się nim, stać was na taki wydatek?

W letnim oknie musimy dokonać nie jednego, nie dwóch ani nawet nie trzech transferów, a więcej. Będziemy patrzeć na to racjonalnie. Chcemy, żeby średnia jakość zespołu urosła. A czy urośnie przez zatrudnienie jednego czy dwóch piłkarzy? Pewnie nie w taki sposób, jakbyśmy oczekiwali. Planujemy więcej transferów niż trzy, a to oznacza, że musimy patrzeć racjonalnie na wydaną kwotę. Ona ma większy wpływ, jeśli jest wydana na więcej jakościowych zawodników.

Brzmi tak, że jeszcze nie będziecie płacić 1,5 mln euro za zawodnika.

Raczej nie. Nie przy tym poziomie, który mamy dzisiaj.

Zbyt duży skok?

To nie miałoby sensu, jeżeli chodzi o jednego zawodnika. Oczywiście nie jestem dyrektorem sportowym, nie chcę ingerować, ale moja logika mówi, że to nie ma sensu. Nawet jeżeli takie kwoty będą chodziły i zrobimy duże ruchy, to nie daje gwarancji, a chodzi o minimalizację ryzyka. Chcemy poprawić sytuację na wielu pozycjach i pogłębić nasz skład, żeby kontuzje nie wpływały na jakość w trakcie sezonu. Albo wpływały mniej.

Sprawa Hamulicia jest rozwiązana. Ale Stępiński?

Mieliście już rozmowę z dyrektorem sportowym o rozwoju i wizji przyszłości Widzewa?

Są rozmowy i przemyślenia. Na razie przede wszystkim chodziło o utrzymanie i wygląda na to, że powoli jesteśmy w dobrym miejscu. Rozmawialiśmy też o letnim oknie i chcemy je dobrze spożytkować. Obserwujemy też naszych zawodników. Mają teraz czas, żeby pokazać swoją wartość. Nie da się wszystkich wymienić. Chcemy mieć drużynę budowaną na zawodnikach jakościowych, których już mamy, albo takich, którzy wykazują się dużym zaangażowaniem i chcą być w Widzewie w przyszłości.

W gronie zawodników, którym się przeglądacie, jest jeszcze Said Hamulić?

Sprawa Hamulicia jest już chyba rozwiązana. Trener wyjaśnił, że nie było dobrego dopasowania charakterologicznego do Widzewa. I to nie będzie na pewno zawodnik, z którym wiążemy przyszłość Widzewa.

A Mariusz Stępiński? Jest szansa, żeby przyszedł do Widzewa?

Na pewno to jest widzewiak, więc jest szansa.

A robicie coś w tym kierunku?

To praca dyrektora sportowego. Nie chcę się mieszać, ale na pewno Mariusz ma w sercu Widzew.

Są jeszcze dwa nazwiska, które pokazywałyby, że działacie z rozmachem. Ivan Rakitić i Ivan Perisić.

To troszkę na wyrost. To nośne nazwiska, więc fajnie w przestrzeni publicznej się poniosły, ale to raczej nie.

Nie rozmawialiście z nimi? Nie było takiego pomysłu?

Nie.

Czy przed nowym sezonem spotka się pan z trenerem, dyrektorem sportowym i postawi przed nimi zadania, czego pan oczekuje? Czy trener dostanie zadanie do wykonania?

Nie. Nie uważam tego za dobrą strategię. Chcemy grać lepiej i iść do góry. Jeśli będę to widział, strategia będzie realizowana. Stawianie sobie za cel konkretnych punktów czy miejsc, nie jest fair w stosunku do trenera i dyrektora sportowego. Chcę widzieć, że idzie to w dobrym kierunku, że nasze ruchy mają sens. Że nawet jeśli w przyszłym sezonie ten progres nie będzie taki, jakiego będziemy oczekiwali, to widać, że brakuje nam trochę czasu, być może kilka pozycji do wymiany i będziemy dalej szli do góry.

A jest coś, czego pan jako właściciel klubu nigdy nie zaakceptuje?

Braku zaangażowania. Tego nie chcę akceptować. Można mieć mniejszy talent, ale zaangażowanie musi być maksymalne. W drużynie i w klubie.

Widzew mistrzem Polski? Wielki plan jest inny

Dał pan sobie czas na awans do Widzewa do pucharów? Trzy lata, pięć?

Na pewno jesteśmy ambitni i to jest nasz cel. Trudno mi powiedzieć kiedy. Są różne medialne zapowiedzi, ale ja nie powiem, że to się wydarzy za dwa, pięć lub siedem lat.

Za pana zapowiadają inni.

Dokładnie. Chciałbym, żeby to nastąpiło jak najszybciej, ale piłka jest nieprzewidywalna.

Widzew w ciągu kilku lat chce walczyć o mistrzostwo Polski?

Jeżeli będziemy pracować systematycznie, wszyscy w klubie będą grali do jednej samej bramki, to możliwe. Ale też nie chcę tego obiecywać. Na pewno mogę obiecać, że tak jak w moim biznesie, każdego dnia, miesiąca, kwartału, roku chcemy być lepsi, chcemy się poprawiać. Jeżeli widzimy coś do poprawy – poprawiamy. Ja całe życie to wyznaję. Być może powinienem mniej pracować, ale chcę to robić i być aktywny. Czy będziemy na czwartym, trzecim miejscu czy nawet mistrzem Polski, to ważne, żeby się nie zatrzymywać, tylko chcieć iść dalej. W moim biznesie być może też powinienem powiedzieć, że już wystarczy tych krajów, które mam otwarte, ale dalej chcemy się rozwijać.

Gdzie pan widzi Widzew za kilka lat?

Chciałbym, żeby Widzew wrócił do polskiej czołówki i był wśród klubów rozpoznawalnych międzynarodowo. Żeby kiedy ktoś mówi o klubach z Polski, to wymieniał też Widzew. W latach 80. i 90. cała Europa wiedziała, że w Polsce jest Widzew. W tej chwili pewnie jest pod tym względem troszkę gorzej. Widzew ma ciekawą historię. To klub, który który zawsze cieszył się popularnością ogólnopolską. Oczywiście są regiony, gdzie cieszy się mniejszą, ale emocje generuje wszędzie.

Jak stadion, to od razu na 30 tys. miejsc

Piętą achillesową Widzewa jest zaplecze treningowe. Są plany na poprawę?

To jest nasz bardzo duży problem. Mamy plan na każdy element tego problemu. Na pewno to wpływa bezpośrednio na formę piłkarzy – boiska treningowe. Chcemy poprawić ich jakość, jak szybko się da. Mam nadzieję, że w tym roku powstanie boisko przy stadionie, budowane przez miasto. Trzecia rzecz to ośrodek szkoleniowy, który ma finansowanie przez dotację Ministerstwa Sportu oraz nasze środki własne. Mamy plan, żeby wystartować z budową w sierpniu i mam nadzieję, że to się wydarzy i że ten ośrodek szkoleniowy powstanie. Na każdym elemencie chcemy poprawić tą kwestię infrastruktury sportowej. Czwarty element to oczywiście stadion i jego powiększanie. Są takie marzenia i mam nadzieję, że zmienimy je na plany.

To jest oczywiście stadion miejski, więc sprawa wymaga rozmów z miastem, przedstawiania biznesplanów. I rzeczywiście to jest duża inwestycja. To nie jest oczywiście priorytet na dziś, jutro, mamy większe, ale to jest element, który będzie u nas cały czas na stole.

Widzew i miasto Łódź to była szorstka przyjaźń, różnie się działo. Jednym z pana zadań będzie poprawa relacji, bo Widzew przecież zależy od miasta, jeśli chodzi o stadion, boiska treningowe? Kupi pan kwiaty, bombonierkę i pójdzie do urzędu miasta, żeby te relacje naprawiać?

Chcemy to na pewno poprawić i doprowadzić do relacji partnerskich. Ja też jestem dużym inwestorem w mieście, więc mam nadzieję, że to nie przeszkodzi, a pomoże. Zaangażuję się, żeby te relacje się poprawiły, bo żyjemy w symbiozie. I tak naprawdę Widzew odnoszący sukcesy to też promocja dla miasta. W drugą stronę my potrzebujemy miasta, żeby osiągać sukcesy.

Widzew jest pierwszym klubem w Polsce, który wie, że ma za mały stadion. Mówi się o docelowej pojemności 25-27 tys. miejsc. Dla pana jaka pojemność jest optymalna?

Musimy jeszcze przeprowadzić analizy, jak to powinno wyglądać. Uważam, że mała zmiana nie ma sensu, bo koszty rozbudowy są zawsze duże. Jak coś zmieniać, to znacząco. Moim zdaniem stadion Widzewa na 30 tys. miejsc jest jak najbardziej racjonalny.

Widzew chce iść drogą Pogoni Szczecin i Lecha i mieć dobrze działającą akademię?

Na pewno chcemy, choć nie będziemy na tym opierać sukcesu sportowego. Akademia powinna rosnąć w czasie. Pójdziemy dwutorowo, ale szkolenie młodzieży musi się poprawiać. To też ważne z punktu widzenia odpowiedzialności społecznej, co bardzo ładnie wpisuje się w całość klubu.

Ta młodzież musi gdzieś trenować. Na budowę ośrodka w Bukowcu obcięto dotację z ministerstwa z 23 do 13 mln zł. Widzew chciał to robić etapami – najpierw dwa boiska i budynek. Ale są nowe okoliczności. Pańskie pojawienie się w klubie daje szansę na przyspieszenie budowy ośrodka?

Na pewno może, chociaż pierwszy etap wydarzy się tak, jak planowaliśmy. Proces przetargowy jest w trakcie i nie chcemy nic zmieniać, czyli start w sierpniu. Część środków jest z ministerstwa, część naszych. Kolejne etapy chcemy zrobić szybciej, ale ten pierwszy zgodnie z planem.

Niewielu bogatych biznesmenów chce inwestować w nasz futbol. Czy na polskiej piłce da się w ogóle zarobić?

Nie to mi przyświeca. Chciałem, żeby ta inwestycja była długoterminowa. Oczywiście statut spółki ogranicza praktycznie wypłaty dywidendy, więc to jest organizacja, która nie ma na celu przynoszenia zysku udziałowcom, ale wiadomo, że wraz z rozwojem sportu i całości klubu, ona staje się bardziej wartościowa. Nie zamierzam sprzedawać Widzewa, więc dla mnie to będzie satysfakcja, że ta wartość klubu rośnie. Inwestycja w sport daje też dużo elementów "miękkich". To ciekawszy kierunek niż myślenie o tym, żeby na tym zarabiać. Nie jestem agentem sportowym, nie mam firmy, która zajmuje się tym, żeby zarabiać na sporcie. To robię u siebie w firmie, a tutaj chcę pomóc i dać satysfakcję sobie i społeczności. To niemierzalna, ale świetna wartość.

Łukasz Piszczek w Widzewie? "To nie ma znaczenia"

Pan o rozwoju Widzewa, a tu słychać, że Dinamo Zagrzeb chce waszego trenera Żeljko Sopicia. Jesteście zabezpieczeni w kontrakcie? A może ma klauzulę wykupu w umowie?

Na tej samej zasadzie my ściągamy Rakiticia... To samo źródło.

Był pan przed meczem Lechii w szatni i po raz pierwszy spotykał się z drużyną. Była przemowa? Deklaracje?

Wydawało mi się, że nie było nic szczególnego. Powiedziałem o swojej historii, dlaczego jestem w Widzewie, że to nie jest przypadek. O tym, że zrobię wszystko, żeby klub miał się coraz lepiej, a sam nie przyszedłem dla korzyści finansowych. Wydaje mi się, że moje słowa zostały dobrze odebrane. Może to jest plus, że jestem Polakiem, tutaj mieszkam i chcę mieszkać, a Widzew jest częścią mojego życia.

Zapytamy o dwa nazwiska byłych reprezentantów Polski. Mariusz Lewandowski jest widywany w pana loży podczas meczów. Przewiduje pan dla niego jakąś rolę w Widzewie?

Znamy się z Mariuszem i to oczywiście świetnie, ale to nie ma znaczenia w kontekście tego, jakie role może ktoś zajmować w Widzewie.

To drugie nazwisko. Łukasz Piszczek jako młody i zdolny trener w przyszłości niedalekiej lub dalekiej jest przewidywany do pracy w Widzewie?

Niczego nie można wykluczyć w życiu, ale sytuacja jest podobna. Znamy się z Łukaszem od wielu lat, mam nadzieję, że też się lubimy. Ale to nie ma znaczenia, że z kimś się znam.

Tak Widzew ma zarabiać. Budżet pójdzie w górę

Budżet Widzewa to jest na ten sezon około 60 mln zł. Będzie pan chciał go zwiększyć?

Taki jest mój cel.

Znacząco?

Zauważyłem, że w piłce budżet to jest coś, co ludzi bardzo interesuje, ale tak naprawdę chodzi o przychody i koszty. Chcę zwiększać przychody, czyli tak naprawdę budżet. Taka jest moja idea inwestycji w klub. Zależy mi na tym, żeby moja inwestycja spowodowała wzrost klubu. Jeśli podnoszę kapitał, to po to, aby w dłuższym okresie rosły przychody. Taka jest moja idea zarządzania.

Gdzie dzisiaj mogą rosnąć przychody Widzewa? Nie ma was w Europie, kwoty z transferów jeszcze nie są znaczące, biletów więcej nie sprzedacie, bo stadion jest za mały. Gdzie pan poszuka tych przychodów?

Nie mówię, że te przychody urosną następnego miesiąca. Na pewno można zwiększyć przychody poprzez sport.

UEFA dobrze płaci.

UEFA dobrze płaci, ale też Ekstraklasa dobrze płaci. Sport powoduje, że te przychody są większe. Na pewno sprzedaż gadżetów z czasem powinna pomagać. W przyszłości przychody transferowe, ale nie nastawiałbym się na to w krótkim okresie. W dłuższym okresie, jeśli zwiększę wartość drużyny, to przychody same z siebie będą rosły. I taki jest mój pomysł. Będziemy wyżej w tabeli, być może w pucharach i to spowoduje, że nasze przychody wzrosną, czyli nasz budżet wzrośnie.

Jakich piłkarzy będziecie szukać? Takich z potencjałem sprzedażowym, czyli w wieku 20-24 lata, żeby coś dali, ale w przyszłości na nich zarobić?

Uważam, że tak samo jak z polskim paszportem – to jest plus. Ale przede wszystkim jakość piłkarska. Na następny sezon, pół sezonu. Jeżeli przy okazji będzie potencjał sprzedażowy, to świetnie.

Drużyny w Ekstraklasie w przyszłym sezonie będą walczyć o pięć miejsc w europejskich pucharach. jest w pana głowie myśl, że to jest znakomita okazja?

To jest dodatkowa motywacja, duży plus. Ale nawet jeżeli nas tam nie będzie, to i tak w Ekstraklasie pojawią się większe środki, liga stanie się silniejsza. Widzew pośrednio też powinien być silniejszy. Większe zainteresowanie, większe środki, więc super pozytywna sytuacja. Mam nadzieję, że Widzew prędzej niż później będzie w tej grupie, chociaż niczego nie mogę gwarantować. Nie wiemy, jak spożytkujemy letnie okno transferowe, na pewno będą błędy, mam nadzieję, że będzie ich mało albo w ogóle, ale one się zdarzają. Nie wiemy, jak nowi piłkarze wkomponują się w drużynę. W krótkim okresie jest kilka niewiadomych, co może nam utrudnić rozwój, ale w dłuższym czasie powinniśmy znacząco iść do góry.

Bardzo zmieniło się pana życie po przejęciu Widzewa? Ilu dziennikarzy próbuje się teraz do pana dodzwonić?

Na pewno to trudniejszy okres. Mam nadzieję, że jest przejściowy i z czasem trochę się uspokoi. Dalej mam swój biznes, którym muszę dobrze zarządzać.

🧠 Pro Tip

Skip the extension — just come straight here.

We’ve built a fast, permanent tool you can bookmark and use anytime.

Go To Paywall Unblock Tool
Sign up for a free account and get the following:
  • Save articles and sync them across your devices
  • Get a digest of the latest premium articles in your inbox twice a week, personalized to you (Coming soon).
  • Get access to our AI features

  • Save articles to reading lists
    and access them on any device
    If you found this app useful,
    Please consider supporting us.
    Thank you!

    Save articles to reading lists
    and access them on any device
    If you found this app useful,
    Please consider supporting us.
    Thank you!