W 2024 r. Polacy kupili w Hiszpanii ponad 4 tys. nieruchomości. Z kolei w I kwartale 2025 r. nabyli już kolejny niemal tysiąc domów i apartamentów. Fora internetowe gotują się od pytań następnych zainteresowanych. Właśnie tam natrafiliśmy na Kingę Pawłowską, która nie koloryzuje sytuacji i mówi o ciemnych stronach inwestowania w Hiszpanii, aby ostrzec nieświadomych ryzyka.
— Według mnie w tej chwili już za późno. Kilka lat temu jak najbardziej był sens inwestowania, nawet na odległość. Natomiast w tej chwili, uważam, że trzeba być na miejscu, żeby to miało sens — mówi w rozmowie z Business Insiderem. — Opowiem o mojej sytuacji, kiedy kupowałam mieszkanie dwa lata temu — dodaje.
— To trwało — zobaczyłam kilkadziesiąt mieszkań, zanim się zdecydowałam. A kilkadziesiąt mieszkań można zobaczyć dopiero, jak się jest na miejscu. Teoretycznie mieszkanie było sprawdzone przez prawnika, zweryfikowane, że nie ma na nim długów i tak dalej, w teorii wszystko było czyste. No więc kupiłam to mieszkanie i wówczas się okazało, że długi były, tylko nie w samym mieszkaniu czy budynku, a w spółdzielni, która budynkiem zarządza. I do tej pory z właścicielami innych mieszkań w tym budynku szarpiemy się z tym. Ciągle trzeba dopłacać i uczestniczyć w spotkaniach, więc nie wyobrażam sobie pilnowania tego, będąc za granicą — kontynuuje nasza rozmówczyni.
W swojej opinii na temat inwestowania w Hiszpanii Kinga opiera się nie tylko na własnych doświadczeniach. — Tutaj tych historii jest masa, to nie jest jeden przypadek. Z kim nie rozmawiam, to wszyscy mówią, że przechodzą przez podobne sytuacje — przekonuje.
— Mam koleżankę, która ma kilka mieszkań tutaj. Praktycznie w 70 proc. tych lokali, które kupiła, były problemy. Jest bardzo dużo takich rzeczy, które wychodzą z czasem — mówi.
Kolejna sytuacja dotyczy znajomej Kingi z Polski, która ma mieszkanie kupione jako inwestycję na wynajem. — Niedawno zmieniły się przepisy i okazało się, że w jej budynku większość właścicieli zagłosowała przeciwko wynajmom. Oznacza to, że jak ktoś kupi mieszkanie w tym budynku, nie będzie miał już możliwości uzyskania na nie licencji na wynajem — tłumaczy nasza rozmówczyni.
Ostrzega przy tym, że często w tych kwestiach nie można liczyć nawet na pośredników czy prawników pomagających przy transakcjach. — Bardzo często prawnicy, którzy zajmują się przygotowywaniem transakcji, nie idą tak daleko w sprawdzaniu lokalu. Nie prześwietlają administracji, która w Hiszpanii jest wielopoziomowa — dodaje.
Żeby zobrazować sytuację, Kinga podaje prosty przykład: jak np. na osiedlu są cztery budynki, to każdy budynek jest swoistą "mikrospółdzielnią", a nad nim jest coś na kształt "makrospółdzielni", która obejmuje całe osiedle.
— Podejmowanie decyzji następuje na wszystkich tych poziomach, więc proszę sobie wyobrazić zamieszanie. To kolejny absurd, z którym mamy tutaj do czynienia — podkreśla Polka.
— Całe szczęście, że z tzw. ocupas już w tej chwili jest trochę lepiej, bo weszło w tym roku nowe prawo. Podobno policjanci mają teraz możliwość od razu eksmitować osoby, które nielegalnie zajęły nieruchomość. Jest nadzieja, że będzie teraz mniejszy problem z tym zjawiskiem — zaznacza Kinga.
Wyjaśnijmy, że mianem "ocupas" określa się w Hiszpanii osoby, które nielegalnie zajmują nieruchomość. To kwestia, która od lat budziła kontrowersje wśród Hiszpanów oraz zagranicznych inwestorów, którzy do tej pory musieli pilnować swoich lokali. Wszystko dlatego, że pozbycie się niechcianych lokatorów było niemal niemożliwe. Na rynku pojawiły się nawet firmy, które działały na granicy prawa, wymuszając wyprowadzki.
Zobacz także: Polacy "rozkupują" Hiszpanię. Jak wygląda kwestia kredytów?
Czy zatem kupowanie nieruchomości w Hiszpanii jest już zupełnie bez sensu? Zdaniem Kingi kluczową kwestią jest cel. Zarabianie na najmie jest bowiem coraz trudniejsze.
— Jeżeli chodzi o czystą stronę finansową, to jak ktoś mieszka w Polsce, a ma lokal tutaj, no to wiadomo, trzeba wziąć firmę zarządzającą. Mam znajomych, którzy tak funkcjonują i jest to bardzo kosztowne. Te firmy, niezależnie czy ma się klientów na mieszkanie, czy nie, biorą podstawowe stałe stawki za zarządzanie nieruchomością. Dodatkowo dochodzą procenty od tego, jak już mieszkanie jest wynajęte, opłaty za sprzątanie. A trzeba pamiętać, że płaci się też 15-20 proc. Bookingowi czy innym pośrednikom — wylicza Polka.
— Robią się z tego spore koszty i tak naprawdę z kwoty, którą się dostaje od klienta, co najmniej 50 proc. trzeba oddać. Nie mówiąc już o podatkach, bo tutaj podatki są wysokie, płaci się ponad 20 proc. od przychodów z najmu nieruchomości. Według mnie to się nie spina. Co innego, jak jest ktoś na miejscu i sam może sobie ogarnąć wiele rzeczy — dodaje.
Jak jednak podkreśla Kinga, inaczej na nieruchomość można spojrzeć, jeśli to jest "inwestycja" na zasadzie: "kupuje, a może mi się kiedyś przyda" albo "jeżdżę na wakacje". — Jeżeli ktoś ma, że tak powiem, za dużo gotówki, no to dlaczego nie — podsumowuje.
Nasza rozmówczyni radzi też, gdzie dziś szukać mieszkania w Hiszpanii. — Jeśli już, to myślę, że bardziej dotyczy to rejonu Costa Blanca, czyli okolic Alicante, bo tam te mieszkania są dużo tańsze. W Andaluzji w tej chwili ceny mieszkań bardzo poszły do góry i są już naprawdę wysokie. Nie jest już tak prosto, żeby znaleźć jakąś okazję — mówi.
If you often open multiple tabs and struggle to keep track of them, Tabs Reminder is the solution you need. Tabs Reminder lets you set reminders for tabs so you can close them and get notified about them later. Never lose track of important tabs again with Tabs Reminder!
Try our Chrome extension today!
Share this article with your
friends and colleagues.
Earn points from views and
referrals who sign up.
Learn more