GRZEGORZ RUDYNEK: Kojarzy pan taki obrazek, na którym Sknerus McKwacz zjeżdża na nartach?
Właśnie. Kiedy czyta się, ile Jagiellonia zarobiła na udziale w europejskich pucharach, można pomyśleć, że jest takim Sknerusem McKwaczem.
To pewne przekłamanie rzeczywistości. Oczywiście zarobiliśmy dużo pieniędzy, ale to nie są kwoty, które wynoszą Jagiellonię na nie wiadomo jaki poziom w skali europejskiej.
Przychód z pucharów pozwolił nam na spokojny sen. To są też pieniądze, dzięki którym możemy spokojnie planować budowanie centrum treningowego Jagiellonii, bo w tej chwili to jest nasz priorytet.
Wyliczenia mówią, że same premie za wynik w sportowych pucharach to trochę więcej niż 10 mln euro. Część wygrana jesienią została już uwzględniona w sprawozdaniu finansowym za 2024 r.?
Tak, w sprawozdaniu zapisana została większa część pieniędzy, które udało nam się ugrać na boisku.
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Czyli premie z UEFA to mniej więcej połowa zeszłorocznych przychodów?
Za 2024 r. mieliśmy około 40 mln zł zysku przy przychodach łącznych na poziomie 100 mln zł. Tak więc bonus z pucharów to mniej więcej 40 proc.
Przychód to jedna strona medalu, drugą są koszty związanie z występami w pucharach?
Oczywiście. Weźmy pod uwagę chociażby nasz niedawny lot do Sewilli na mecz z Realem Betis. Organizacja takiej wyprawy kosztuje dużo więcej niż na spotkanie PKO BP Ekstraklasy. Trzeba też pamiętać o bonusach dla piłkarzy. Zgodnie z regulaminem drużyna ma swój udział w podziale premii. Zatem premie z UEFA to nie są pieniądze netto, które trafiają do klubu, część z nich otrzymują zawodnicy oraz sztab. I słusznie, bo należy się dzielić środkami, które osiągamy za sprawą dobrych rezultatów. Większą część wynagrodzenia nasi piłkarze podnoszą z boiska. Niska podstawa plus wysoka premia – to pozwala zawodnikom bardzo dobrze zarobić.
Zdradzi pan, jaka część premii z UEFA trafiła do drużyny? Połowa?
Nie, nie mogę tego zdradzić. Powiem tylko, że zespół zarobił godnie.
Czego nauczyliście się pod względem organizacyjnym? Jeśli awansujecie do następnej edycji pucharów, będziecie już mieli doświadczenie, które pozwoli uniknąć błędów popełnionych ostatnio?
Z całą pewnością jedną z kwestii, o której trzeba będzie jeszcze raz pomyśleć, jak ją ulepszyć, jest regeneracja. Na pewno wszyscy zauważyli, że Jagiellonia, mimo że mecze de facto miała co trzy dni, potrafiła cały czas grać, i to na wysokim poziomie. W takiej sytuacji każda godzina na odpoczynek jest na wagę złota – a przypomnę, że bywało, iż drużyna na regenerację miała 72 godziny. Zebraliśmy też inne doświadczenia.
Wynieśliśmy coś z każdego klubu, który odwiedziliśmy. Przy okazji meczów odbywały się bowiem spotkania osób z pionu sportowego, z kadry zarządzającej. Takie rozmowy toczyły się w niezwykle przyjaznej i szczerej atmosferze. Poznaliśmy wielu naprawdę fajnych ludzi, cały czas utrzymujemy z nimi kontakt. Na kolejnych etapach rozgrywek trzymali za nas kciuki, kibicowali nam.
Przychód niepoliczalny.
Wiedzę trudno przeliczyć na pieniądze. Doświadczenie, jakie zyskaliśmy, jest bezcenne. Trzeba też pamiętać o promocji Jagiellonii i polskiej piłki w Europie. W tym momencie wprost to nie przekłada się na przychody, ale pewnie będzie odczuwalne w najbliższych miesiącach.
Promocyjnie zyskał też Białystok. Więcej ludzi w Europie nie będzie miało problemu ze wskazaniem na mapie, gdzie leży miasto.
Według badań, które mamy, ekwiwalent marketingowy Białegostoku z tytułu gry w Europie to rząd kilkudziesięciu milionów złotych. Współpraca z miastem, regionem wszystkim przynosi duże korzyści, bo promocja na zewnątrz jest bardzo szeroka. Myślę, że władze miasta, ale też wojewódzkie, a nawet poziomu centralnego są z nas dumne, bo mowa o promocji Polski. Każdorazowo staraliśmy się organizować akcje promocyjne: rozdawaliśmy sękacze, naszym kolegom z klubów europejskich prezentowaliśmy wyroby regionalne. Myślę, że na tym polu wykonaliśmy dużą pracę.
Jeśli chodzi o promocję, jest też marka "piłkarz Jagiellonii Białystok". Gol w pucharach waży trochę więcej niż trafienie w PKO BP Ekstraklasie.
Oczywiście. Nasi zawodnicy się wypromowali, to będzie przydatne w przypadku transferów wychodzących. Liczba skautów, która była obecna na naszym ostatnim meczu, wskazuje, że zainteresowanie zawodnikami Jagiellonii jest bardzo duże. W najbliższym czasie pewnie możemy się spodziewać wielu zapytań o naszych graczy. Ale pamiętajmy przy tym, że na końcu cena wynosi tyle, ile ktoś jest gotów zapłacić.
Żeby utrwalić lub poprawić wartość marki "piłkarz Jagiellonii" na rynku europejskim, przydałoby się sukces powtórzyć. W ogóle dochodząc do ćwierćfinału Ligi Konferencji, poprzeczkę zawiesiliście na jeszcze wyższym poziomie, by za 2025 r. wynik finansowy był przynajmniej zbliżony do tego z 2024.
To jest kwestia, której wszyscy ode mnie oczekują: by było lepiej, niż było, a było już bardzo dobrze. Pewna presja się pojawia, ale myślę, że ona jest bardziej moja wewnętrzna, by pokazać, że można, że da się pewne rzeczy powtórzyć.
To się przekłada też na każdy mecz, który rozgrywamy. Chcemy w nich pokazywać dobrą piłkę. W naszych warunkach stworzyliśmy naprawdę coś wyjątkowego i to buduje markę Jagiellonii jako klubu, który jest bardzo przyjazny na zewnątrz, prezentuje futbol chętnie oglądany, a do tego skuteczny – bo na końcu chodzi o to, by wygrywać. Praca wykonywana przez cały sztab szkoleniowy z trenerem Adrianem Siemieńcem na czele pokazuje, że z naprawdę niewielkim budżetem można dokonać wielkich rzeczy.
Skip the extension — just come straight here.
We’ve built a fast, permanent tool you can bookmark and use anytime.
Go To Paywall Unblock Tool