— Jestem mamą dwójki dzieci i jestem bezradna wobec tego, co rówieśnicy mogą im zgotować i czasem czuję bardzo ograniczony repertuar wpływu. Moi pacjenci, których dzieci doświadczyły przemocy rówieśniczej, często mówią, że nie potrafią ochronić swojego dziecka. Jego fizyczna obecność w domu wcale nie gwarantuje, że ono jest bezpieczne. Nie ma oddechu od tego — mówi psycholog Joanna Flis.
Psycholog Joanna Flis na co dzień pracuje z osobami z zaburzeniami lękowymi, ale również rodzicami, których dzieci doświadczyły m.in. przemocy rówieśniczej. Lista problemów i lęków, z jakimi na co dzień muszą mierzyć się rodzice, jest naprawdę długa. W dobie wirtualnej rzeczywistości i braku uważności na drugiego człowieka istnieje obawa, że w porę nie zauważą, że ich dziecko potrzebuje pomocy i nie będą umieli go ochronić.
— Nie są w stanie zauważyć różnych faktów, które kiedyś były łatwiej dostrzegalne, bo zawsze była na przykład jakaś sąsiadka, która przyłapała dziecko na paleniu papierosów za rogiem. Nie jesteśmy w stanie ogarnąć już naszym wzrokiem podwórka, na którym nasze dzieci się bawią, bo stało się ono globalne. Rodzice, z którymi pracuję, czują, że mają zbyt mało czasu w codziennym życiu, aby wszystko monitorować. Jednocześnie wiedzą, że nikt nie zwróci uwagi na ich dziecko, bo obecnie kontrola społeczna jest na bardzo niskim poziomie. Zdają sobie sprawę, że nie mogą już liczyć na przykładową sąsiadkę, czy obcego człowieka, który zareaguje w internecie, widząc małoletniego, który robi coś niepokojącego, albo coś przeżywa — wyjaśnia Joanna Flis.
Psycholog zauważa, że wielu rodziców myli dojrzewanie z sygnałami kryzysu psychicznego u młodych osób.
Kolejnym lękiem, który pojawia się u rodziców, to obawa, że nie zauważą zmiany u własnego dziecka. Rodzi się pytanie, jak odróżnić dojrzewanie od sygnałów ostrzegawczych kryzysu psychicznego, gdy pojawiają się hormonalne zmiany, takie charakterystyczne dla młodego człowieka: porzucanie motywacji do różnych rzeczy, zmiany zainteresowań, większa drażliwość
— wyjaśnia Joanna Flis i dodaje:
— Wydaje mi się, że nam rodzicom bardzo się to myli, przypisujemy dojrzewaniu zbyt wiele. Ono aż tak gwałtowne nie jest. Przeoczamy te sygnały, a do tego dochodzą do nas liczne informacje o kolejnych młodych osobach, u których kryzys nie został rozpoznany w porę. Rodzice czują lęk, że nie mają wystarczających kompetencji, że ich intuicja nie wystarczy.
Wirtualny świat, który stał się częścią codzienności współczesnych dzieci, jest areną przemocy rówieśniczej. Psycholog mówi wprost, że w jej obliczu rodzice stają się bezradni i nie mają narzędzi do tego, aby skutecznie ochronić własne pociechy. Wywołuje to w nich lęk i frustrację.
Mamy do czynienia z ogromną przemocą rówieśniczą. I to jest pierwszy chyba taki moment w historii ludzkości, kiedy my, dorośli, jesteśmy bezradni. Nawet jeżeli ją obserwujemy, to nie mamy żadnych realnych narzędzi, żeby ją zatrzymywać na przykład w internecie
— mówi psycholog i dodaje:
— Kiedyś jednak tych narzędzi było trochę więcej jak choćby izolacja. Wystarczyło dziecko przepisać do innej szkoły, aby odciąć go od problemów z rówieśnikami, a teraz nie mamy na to wpływu, bo historia ciągnie się za dzieckiem w internecie. Kolejna klasa może wiedzieć te same rzeczy o moim dziecku, na przykład kompromitujące, które wiedziała poprzednia. Nie ma ucieczki.
Jestem mamą dwójki dzieci i jestem bezradna wobec tego, co rówieśnicy mogą im zgotować i czasem czuję bardzo ograniczony repertuar wpływu. Moi pacjenci, których dzieci doświadczyły przemocy rówieśniczej, często mówią, że nie potrafią ochronić swojego dziecka. Jego fizyczna obecność w domu wcale nie gwarantuje, że ono jest bezpieczne.
Nie ma oddechu od tego. Moim zdaniem bardzo trudno jest być teraz nastolatkiem. Ta skala porównań społecznych, których oni dokonują codziennie, ten wielki obszar cyfrowego podwórka, na którym się bawią i rozwijają, ale też to okrucieństwo, które się tam wylewa z racji pozornej, ale jednak anonimowości i pewnego dystansu, są przygniatające.
Jak w takim razie pomóc tym rodzicom, żeby potrafili radzić sobie z zagrożeniami i wyzwaniami, jakie niesie współczesny świat?
— Bardzo potrzebujemy wsparcia społecznego, rodzice potrzebują innych rodziców, ale też innych ludzi do tego, aby wspierać własne dzieci. Jak popatrzy się na naszą przestrzeń cyfrową, to widać tylko hasła: zadbaj o swoje dziecko, o to, ile czasu spędza w internecie, bądź uważnym rodzicem. Mają trochę paternalistyczny charakter pouczający, a to nie pomaga. W takim duchu nie da się nikogo wesprzeć, więc potrzebujemy dużo wyrozumiałości, ale też, jeżeli chcemy wspierać innych ludzi, to musimy mieć na to czas i zgodę na to, że nasze zasoby zostaną zużyte na rzecz innych ludzi. To jest bardzo trudne w kulturze indywidualizmu, bo my chcemy wszystkie nasze zasoby zużyć tylko dla siebie, dla własnego rozwoju osobistego i optymalizacji naszego własnego życia. To jest system, który nas wykańcza.
Rodzice są po prostu osamotnieni. Poddawani są ciągłej ocenie i nie dostają odpowiedniego wsparcia, gdy mówią otwarcie, że się boją, że nie mają siły dźwigać swojego lęku. A dla tych osób ich lęk jest realny, on jest prawdziwy, oni mi towarzyszy codziennie. To są ludzie, którzy codziennie panicznie boją się o to, czy coś nie przytrafi się ich dzieciom. To nie jest naturalny stan rodzicielstwa
— przyznaje psycholog.
Skip the extension — just come straight here.
We’ve built a fast, permanent tool you can bookmark and use anytime.
Go To Paywall Unblock Tool