The article details the acquisition of an apartment by Karol and Marta Nawrocki, uncovering evidence suggesting a fraudulent scheme. Jerzy Ż., an elderly, impoverished man, was the original tenant of the apartment in Gdańsk. The city sold him the apartment with a significant discount in 2011, with Nawrocki paying the reduced purchase price of 12,603.15 PLN on Jerzy’s behalf.
Three months later, the Nawrockis signed a pre-emptive agreement with Jerzy Ż., stating they would purchase the apartment after a 5-year sales restriction imposed by the city expired. The agreement, however, included a clause granting them power of attorney over the apartment, enabling them to dispose of it, even to themselves.
The article challenges claims made by PiS MP Przemysław Czarnek and Karol Nawrocki. They falsely claimed Nawrocki paid Jerzy Ż. 120,000 PLN, the original apartment value. Witnesses, including Jerzy Ż.’s caretaker, Anna Kanigowska, deny any such payment. Nawrocki later admitted to not paying the full amount, claiming that doing so would have endangered Jerzy’s life and health.
After the 5-year restriction expired, in 2017, the Nawrockis executed the sale of the apartment. Notably, they acted as both the buyer and (via their power of attorney) the seller. The final act of sale reiterates the false claim of full payment to Jerzy Ż.
Anna Kanigowska, Jerzy Ż.’s caretaker, provides crucial testimony, highlighting Jerzy Ż.’s impoverished state and his lack of financial means. She states that he was unaware of the Nawrockis’ intentions, and that the elderly man continued to believe the apartment was still his. She even paid for his electricity to keep him from freezing in the winter.
The article refutes Nawrocki’s claim that he cared for Jerzy Ż. Kanigowska confirms that Nawrocki never visited him during her year of employment as his caretaker and only learned of Jerzy Ż.’s current residence in a nursing home after the article was published. The article concludes by calling for transparency from the PiS political party.
Wszystko zaczęło się 15 lutego 2010 r. Wówczas Jerzy Ż. — starszy, ubogi mężczyzna, który miał problemy z prawem — składa w gdańskim magistracie wniosek o wykup zajmowanego od 1997 r. mieszkania komunalnego, małej kawalerki 28,5 m2. Miasto chętnie wówczas sprzedawało lokatorom mieszkania komunalne, aby zmniejszyć swe wydatki na remonty. Mieszkanie zostaje wycenione przez rzeczoznawcę na 120 tys. zł.
Miasto daje jednak lokatorom ogromne zniżki — panu Jerzemu przysługiwała 90-procentowa bonifikata, czyli mógł kupić mieszkanie za zaledwie 10 proc. jego wartości.
Pan Jerzy Ż. zostaje właścicielem kawalerki w październiku roku 2011, płaci jedynie 12 tys. 603 zł i 15 gr.
Nie on jednak przelewa pieniądze urzędowi miasta — opłatę wnosi Karol Nawrocki ze swojego konta osobistego. W ostatnich dniach Nawrocki opowiada, że przekazał pieniądze na wykup panu Jerzemu i to pan Jerzy wniósł opłatę do kasy miasta.
To nie jest prawda. Dysponujemy kopią zlecenia przelewu opłaty za mieszkanie, który Nawrocki wykonał 20 października 2011 r.
Tego dnia zjawił się w jednym z oddziałów Millenium Banku i wykładając gotówkę polecił przelanie jej na konto magistratu. Tytuł wpłaty brzmi: "wykup lokalu [adres] pan Jerzy Ż. [pełne nazwisko]". Podpisał się pod nim jednak Karol Nawrocki.
Od tego momentu Nawroccy działają bardzo szybko. Już 24 stycznia 2012 r. — raptem trzy miesiące po wykupieniu mieszkania od miasta — Marta i Karol Nawroccy zawierają z Jerzym Ż. potwierdzoną notarialnie umowę przedwstępną na zakup od niego mieszkania.
Taki zakaz to wymóg ze strony miasta — władze Gdańska sprzedawały lokale komunalne lokatorom, zastrzegając, że nie można ich odsprzedać na wolnym rynku przez co najmniej 5 lat pod rygorem utraty ogromnych zniżek, z jakich lokatorzy korzystali przy wykupie.
To właśnie umową przedwstępną wymachiwał na wtorkowej konferencji prasowej poseł PiS Przemysław Czarnek wykrzykując, że jest w niej zapis o tym, że Nawroccy już wówczas zapłacili Jerzemu Ż. 120 tys. zł, a ten otrzymanie pieniędzy potwierdził.
Rzeczywiście, taki jest zapis w akcie notarialnym. Tyle że Czarnek mówił nieprawdę. Dziennikarze Onetu od kilku dni sprawdzali doniesienia, że Nawroccy nie zapłacili panu Jerzemu żadnych pieniędzy, co oznaczałoby poświadczenie nieprawdy w akcie notarialnym.
— Nie wierzę w to, że Nawroccy zapłacili za to mieszkanie jakiekolwiek pieniądze — mówiła kilka dni temu w rozmowie z Onetem Anna Kanigowska, która była opiekunką pana Jerzego z opieki społecznej. — Pan Jerzy nie miał żadnych pieniędzy. Żył z tego, co dostał z opieki społecznej. Jedzenie też dostawał z opieki społecznej. Gdzie te pieniądze od Nawrockich trafiły?
Ostatecznie sam Nawrocki przyznał we wtorek, że nie zapłacił panu Jerzemu 120 tys. zł za kawalerkę przy podpisywaniu umowy przedwstępnej. — Przekazanie całej kwoty 120 tys. zł panu Jerzemu Ż. byłoby zagrożeniem dla jego życia i zdrowia — oznajmił w rozmowie z Bogdanem Romanowskim.
Wiele zatem wskazuje na to, że rzeczywiście Nawroccy w akcie notarialnym poświadczyli nieprawdę — to byłoby złamanie prawa.
W notarialnie zawartej umowie przedwstępnej zamieszczony został dodatkowy, kluczowy dla całej sprawy zapis. Paragraf 5 mówi o tym, że pan Jerzy udziela pełnomocnictwa Marcie i Karolowi Nawrockim do dysponowania lokalem, który dopiero zamierza im sprzedać i "upoważnia ich do zawarcia umowy sprzedaży (...) na warunkach określonych w niniejszej umowie przedwstępnej, a na pozostałych warunkach — według uznania pełnomocników, w tym na rzecz samych siebie". W dodatku udzielone przez pana Jerzego pełnomocnictwo było "nieodwołalne".
To są zapisy fundamentalne. Pokazują, że już w 2012 r. — zaraz po okazyjnym wykupie — Nawroccy praktycznie stali się właścicielami lokalu, bo mogli nim dowolnie dysponować i sprzedać na dowolnych warunkach.
Gdy już skończył się miejski zakaz sprzedaży, Nawroccy sfinalizowali przejęcie mieszkania pana Jerzego. Dokonali tego, posługując się "nieodwołalnym" pełnomocnictwem sprzed 5 lat. A zatem nawet nie musieli informować pana Jerzego, że sprzedają jego mieszkanie.
6 marca 2017 r. przed notariuszem Marta i Karol Nawroccy wystąpili z jednej strony jako pełnomocnicy sprzedającego lokal Jerzego Ż., a drugiej jako klienci od niego ów lokal kupujący.
A zatem sprzedali mieszkanie pana Jerzego sami sobie.
W paragrafie 2 aktu notarialnego zapisano, że "Karol Tadeusz Nawrocki i Marta Sandra Nawrocka, działający w imieniu Jerzego Ż., w wykonaniu przedwstępnej umowy sprzedaży z dnia 24 stycznia 2012 roku [tu numer notarialny umowy] sprzedają sami sobie prawo własności lokalu mieszkalnego [tu adres nieruchomości]".
Dalej znajduje się zapis powielający nieprawdę — że Nawroccy "oświadczają, iż cała cena sprzedaży w kwocie 120.000,00 zł (sto dwadzieścia tysięcy złotych) została już zapłacona Sprzedającemu przy zawarciu umowy przedwstępnej sprzedaży (...), co Sprzedający w powołanej umowie potwierdził".
W rozmowie z Bogdanem Rymanowskim Nawrocki stwierdził, że spłacał owe 120 tys. zł w ratach, opłacając co miesiąc koszty mieszkania. — Mieszkanie nabyłem legalnie, przekazując panu Ż. zgodnie z umową kupna-sprzedaży konkretne środki finansowe na przestrzeni 14 lat. Myślę, że my kwotę rynkową 120 tys. zł przekroczyliśmy już jakiś czas temu. Prosta arytmetyka. To jest 14 lat, około 8 tys. rocznie — stwierdził.
Nie bardzo wiadomo, skąd pochodzą wyliczenia Nawrockiego, ale dotyczą one zapewne okresu od podpisania umowy przedwstępnej (2012 r.) do dziś.
Tak się jednak składa, że od 2017 roku Nawroccy są właścicielami lokalu i jest naturalne, że płacą czynsz — bo to ich mieszkanie. Szkopuł w tym, że innych opłat nie ponosili.
Jak mówiła Onetowi opiekunka Anna Kanigowska: — To było straszne. Pamiętam, jak w zimie pan Jerzy siedział w mieszkaniu po ciemku, zziębnięty, w kurtce. Nie miał pieniędzy, żeby zapłacić za prąd, a w tym mieszkaniu wszystko było elektryczne, włącznie z ogrzewaniem. Żeby nie marzł w zimie, płaciłam za prąd z moich własnych pieniędzy.
Pan Jerzy nigdy nie potwierdził, że dostał pieniądze.
— Pan Jerzy żył w przekonaniu, że mieszkanie jest jego. On się ze mną pokłócił wtedy, gdy mu powiedziałam, że mieszkanie należy do Nawrockich. Denerwował się, że to jest bzdura, bo to on jest dalej właścicielem mieszkania — mówiła Onetowi opiekunka Anna Kanigowska.
— Nie jestem w stanie rozstrzygnąć, jak było, bo trzeba pamiętać, że pan Jerzy miał już początki zespołu otępiennego. Ciężko z nim się rozmawiało. Jedno wiem na pewno — pan Nawrocki nie sprawował opieki nad panem Jerzym. Przez rok mojej pracy nie widziałam go u pana Jerzego ani razu. Jego żony i dorosłego syna również.
To kolejny mit, który upada — że Nawrocki opiekował się panem Jerzym.
Kiedy Onet tydzień temu nagłośnił sprawę przejęcia mieszkania pana Jerzego przez Nawrockich, rzeczniczka sztabu wyborczego PiS Emilia Wierzbicki oznajmiła, że mieszkania zostało Nawrockiemu przekazane w zamian za okazywaną pomoc życiową i wspomniane 12 tys. zł, które Nawrocki zapłacił za wykup lokalu, który wcześniej należał do gminy.
Sam Nawrocki także powtarzał, że opiekował się panem Jerzym.
Szkopuł w tym, że żadnej opieki nie było — pan Jerzy żył tylko dzięki opiece społecznej, a dziś jest w Domu Pomocy Społecznej, o czym Nawrocki dowiedział się z Onetu.
We wtorek Czarnek krzyczał na konferencji, że żadnego zobowiązania do opieki nie było, a Nawroccy po prostu kupili mieszkanie od pana Jerzego na rynkowych warunkach i zapłacili 120 tys. zł. Wiemy już, że nie zapłacili.
Anna Kanigowska: — Pan Jerzy nie wykupiłby tego mieszkania, gdyby Nawroccy go do tego nie skłonili. Nie miał na to pieniędzy, nawet tych 12 tys. złotych. Od początku za tym wykupem stała intencja Nawrockiego, żeby przejąć mieszkanie pana Jerzego.
Zaapelowaliśmy do sztabu PiS o ujawnienie całości dokumentacji związanej z transakcjami pomiędzy miastem Gdańsk, Karolem Nawrockim i panem Jerzym.
Na odpowiedzi czekamy.
Skip the extension — just come straight here.
We’ve built a fast, permanent tool you can bookmark and use anytime.
Go To Paywall Unblock Tool